![]() |
|
Gloriosa Rivoluzione - Wersja do druku +- Państwo Kościelne Rotria (https://forum.rotria.net.pl) +-- Dział: INSTYTUCJE STOLICY ŚWIĘTEJ (https://forum.rotria.net.pl/forumdisplay.php?fid=217) +--- Dział: Urzędy Kurialne (https://forum.rotria.net.pl/forumdisplay.php?fid=502) +---- Dział: Kongregacja ds. Dyscypliny (https://forum.rotria.net.pl/forumdisplay.php?fid=254) +---- Wątek: Gloriosa Rivoluzione (/showthread.php?tid=1317) |
RE: Gloriosa Rivoluzione - Michelangelo Piccolomini - 03.11.2018 Zakładkę sobie dodać. A teraz do boju wszyscy razem! RE: Gloriosa Rivoluzione - Franz II Wadar - 03.11.2018 Dwaj dowódcy tj. Marszałek Maurycy Orański i Brat Karol von Tauer-Sienicki zdecydowali o podjęciu oblężenia Trydentu. Szybko więc zorganizowali, oczywiście tajnie wojska, uzupełnili zapasy i ruszyli w drogę kilku kilometrów z armią w liczbie 12 dział i działek taborowych oraz 10 300 żołnierzy razem z przyłączonymi powstańcami i ludnością z odbitych miast. Podczas drogi jednak liczne pułapki zabezpieczające (wilcze doły, podciete drzewa) oraz dwa napady hord wilków uszczupliły wojsko. Po ponownym przegrupowaniu oraz ruszeniu na prośbę Marszałka brat Karol pojechał w tył karawany i począł ze swoimi sługami liczyć zaopatrzenie oraz żołnierzy, którzy przeżyli zdarzenia z drogi. Po kilku godzinach mozolnego przeglądu młody zakonnik wrócił i i wyciągnął listę swoich szacowań: - 2 810 żołnierzy, sług oraz kucharzy - rozpoczął raport - Dodatkowo dwa działa zostały uszkodzone przez spadającą sosnę, według techników jedno nieodwracalnie, zostało porzucone. - Tutaj przewrócił kartkę, lekko chrząknął, po czym znowu zaraportował: - Tabory są nietknięte, prócz kilku dziur w zadaszeniu, wymagają naprawy. 60 bochenów chleba spleśniało, a 5 buchłaków wody i wina po 10 l pękło. Zapasy prochu są bezpieczne bez żadnych strat. - Zakończył sprawozdanie dowódca. Marszałek Maurycy przez chwilę zamilkł, a potem powiedział co armia ma uczynić: - Poślij Karolu 100 ludzi na zwiad pobliskiej polany, czy możemy tam przenocować. W tym czasie wyślę też delegację 35 ludzi, uzbrojoną aby zażądała kapitulacji od Trydeńczyków. Zwiadowcy również ruszą na przeszpiegi około południa pod kostiumami chłopstwa. My natomiast dokonamy niezbędnych napraw tutaj, a potem jeśli się da, na polanie. Potem robotnicy wartko zabrali się do pracy i już po godzinie skończyli. Przybyli też zwiadowcy z informacją, że polana jest niezagrożona atakiem komunistów. Trydent odmówił kapitulacji. Dowódcy jednak zmienili plan. Zdecydowali się na natychmiastowy atak nocny poprzedzony ostrzałem artyleryjskim. Działa huczały, zadając zaskoczonemu wrogowi ogromne straty i niszcząc budynki. Brat Karol natychmiast ruszył z kawalerią do powstałej wyrwy w murze, ale został zaskoczony przez kontratak kirasjerów i poniósł straty. On sam został ranny. Marszałek był jednak czujny i widząc młodego przyjaciela w potrzebie natychmiast ruszył z resztą sił by ratować rannych. W piorunującym tempie przybył pod wyrwę i zdziesiątkował kirasjerów. Karol von Tauer-Sienicki wstał z ziemi i mimo ran razem z przyjacielem dokończył dzieła. Ciął i rąbał jakby nie czuł bólu. Komuniści twardo bronili każdej dzielnicy i domu ale wobec przewagi liczebność wroga i zaciętych ataków ze wszystkich stron skapitulowali. Straty: Zakonu Krzyżackiego: 622 zabitych i rannych z 2 810; Komunistów: 1351 zabitych i rannych, 461 jeńców (razem z rannymi). RE: Gloriosa Rivoluzione - Maurycy Orański - 03.11.2018 W tym samym czasie reszta armii pod dowództwem zaufanego oficera Jego Wysokości-barona Maartena de Haara zdążało przez Fioranello, gdzie miało zostawić jeńców, na Odescalchi. Po drodze doszło do próby ucieczki. Na jednym wozie aresztanci nie wiadomo jak wyswobodzili się z pęt i obezwładnili strażników, a następnie próbowali uciec w las. Ale "jakże lotny nie ma pieszego dogonić", więc niedoszli uciekinierzy zostali zastrzeleni z łuków oprócz jednego szczęśliwca. Maarten zabronił pościgu. Zgodnie z rozkazem księcia jak najszybciej miał rozpocząć oblężenie wrogiej fortyfikacji. Wczesnym popołudniem zgrupowanie pojawiło się pod murami miasta. Zgodnie ze zwyczajem wojennym komendant posłał parlamentariuszy z propozycją kapitulacji. Oferta została odrzucona zgodnie z przewidywaniami. Belg jako ostrożny dowódca nie zdecydował się na szturm i rozpoczął oblężenie. Piechota natychmiast zabrała się do sypania szańców, a kawaleria wyszła na patrole w okolicy gdzie doszło do kilku potyczek z zaskoczonymi proviantknechtami odciętymi nagle od twierdzy w czasie których po raz kolejny współpracowano z partyzanką. Pod wieczór oddziały wróciły i przywiodły ze sobą oprócz zdobytego wyposarzenia kilkuset ochotników. Razem z nimi do obozu przybył posłaniec z wiadomością o upadku Trydentu. -Jutro Odescalchi też będzie nasze-zapewnił entuzjastycznie młody dowódca. RE: Gloriosa Rivoluzione - Maurycy Orański - 04.11.2018 Po uporządkowaniu spraw w odbitym Trydencie około południa wojska panów Tauera i Orańskiego wyruszyły w drogę aby połączyć się z siłami oblegającymi Odescalchi. Nieniepokojeni przez nikogo wojacy dotarli w końcu do obozu swych towarzyszy. Dowódcy wspólnie podjęli decyzje że ponowią propozycję kapitulacji, a potem ruszą do ataku. Nie było to jednak potrzebne. Na widok mnogości wojsk komunistom odeszła ochota do walki i podpisali bezwarunkową kapitulację. W mieście żołnierze witani byli częściowo jak wyzwoliciele, ale dało się też odczuć oznaki wrogości. Wojska pozostały w mieście. Piechota obsadziła twierdzę i nadzorowała jej naprawy pod przymusem przez jeńców a kawaleria udała się w okolicę celem złapania kontaktu z wojskami mogącymi obsadzić miasto. Książę dzięki starym kontaktom zabrał się do odbudowy straży miejskiej i swoich starych wojsk. RE: Gloriosa Rivoluzione - Michelangelo Piccolomini - 05.11.2018 Czy gdzieś jeszcze walczymy, czy pokonaliśmy wroga ostatecznie i możemy świętować? RE: Gloriosa Rivoluzione - Franz II Wadar - 05.11.2018 Jeszcze Parma się broni. Za niedługo ruszamy. RE: Gloriosa Rivoluzione - Maurycy Orański - 05.11.2018 I Modena. Ale to ostatnie bastiony wroga. Przed południem do Odescalchi przybyły oddziały mediolańskich antykomunistów. Książę spotkał się z ich dowództwem, ustalił plan działań który mieli przekazać swojemu dowództwu generalnemu. i z radością oddał im pod opiekę miasto.
Wynegocjowany plan zakładał że mediolańczycy wezmą na siebie odbicie Sieny, Lecce i Castello di Petroia, a żołnierze Orańskiego resztę. więc Orański pomaszerował na północ, aby wywiązać się ze zobowiązań. Z powodu obecności ciężkich armat oblężniczych główne siły poruszały się ociężale i dotarły zaledwie do opuszczonego przez wroga Positano. Gdzie żołnierze stanęli na spoczynek chętnie podejmowani przez miejscowych. Książę, pan Sienicki i najważniejsi oficerowie zjedli kolację w ratuszu w towarzystwie burmistrza, jego rodziny i pozostałych władz miasta, które przeżyły okupację komunistyczną. Kilku rajców i zastępca burmistrza oraz patriarszy wójt zostali bowiem straceni za albo czynny udział albo sprzyjanie oporowi bądź z powodu fałszywych donosów swych wrogów.
Tym czasem lekkie chorągwie nie miały czasu na świętowanie ponieważ zgodnie ze swoim przeznaczeniem nawiedzały ogniem i mieczem tereny zbuntowanych dawnych księstw i zbierały informacje. Ku przerażeniu komuistycznych kacyków to płonęły wsie nawet na północ od Modeny, to przedmieścia Reggio, znoszono też patrole wojska między Parmą a Rimmnią.
Największy sukces elearów był jednak inny: zgrupowanie złożone z trzech chorągwi lisowczyków w tym elitarnej drugiej chorągwi lisowczyków, z wielkim hukiem podjechało pod bramy Bolonii obsadzonej przez 2,5 tysiąca pieszych buntowników i 500 jeźdźców. Widząc swoja "przewagę " czerwony komendant wydał rozkaz ataku jazdy. Kiedy wroga konnica wypadła z miasta wojacy Orańskiego poszli w rozsypkę i rzucili się do ucieczki. Było to jednak wszystko pozorne, ponieważ poszczególne oddziały cały czas szły blisko siebie i miały kontakt wzrokowy. Lisowczycy powoli rozdzielali się i każdy oddział brał na siebie część wrogów. Po kilkuset metrach gdy konie rotryjskie zaczynały już okazywać oznaki zmęczenia straceńcy zawracali o otaczali ścigających pozostając jednocześnie na tak dalekiej odległości że komunistów dosięgały strzały, ale sami nie mogli odpowiedzieć ogniem do gry włączyły się też dwa pozostałe czekające w odwodzie znaki. Bez strat żołnierze Orańskiego zmasakrowali prawie całkowicie wroga. Pozwolili jedynie grupie uciec w kierunku miasta, ale mieli w tym pewien cel...
Zgodnie z przewidywaniami buntownicy wyprowadzili z miasta piechotę aby osłonić odwrót niedobitków. Jednostki uformowały się w szyku zostawiając przejście dla uciekających lecz ci gnali przed siebie krzycząc o "synach diabła" i "piekielnych jeźdźcach. W amoku swoi tratowali swoich. Kiedy na czworoboki piechoty spadła pierwsza salwa formacje zachwiały się, a gdy druga to wybuchał niepowstrzymana panika. Ludzie rozbiegli się na wszystkie strony. Wielu w przestrachu skakało do wody
Na to czekali lisowczycy. Spięli konie i szablami między kłębiącymi tłumem wyrąbali sobie drogę do miasta. Panika, wszędobylscy uciekinierzy i doskonałe zdolności szermiercze żołnierzy patriarszych dały jeden wynik- Bolonia padła. Straty polsko-litewskie to około 30 zabitych i 15 rannych. Buntownicy stracili 1500 zabitych, reszta dostała się do niewoli.
RE: Gloriosa Rivoluzione - Marcin Zagłoba - 07.11.2018 Bogu dzięki, że sytuacja powoli się stabilizuje
RE: Gloriosa Rivoluzione - Maurycy Orański - 07.11.2018 W dwa dni po zdobyciu Bolonii siły Orańskiego połączyły się z załogą miasta po tym jak zwiadowcy donieśli że na Bolonię maszeruje wielka armia buntownicza. Oddziały spotkały się na pagórkowatym terenie na skraju lasów pokrywających Wyżynę Rotyjską. Komuniści zajęli wzgórza zalesione, a rotryjczykom przypadły niestety odsłonięte na ostrzał wzgórza pozbawione lasu. Bitwę zaczął pojedynek artyleryjski obu armii, który żołnierze wierni rządowi przegrali, w ostrzale ranny został pan Karol Sienicki który nie wziął udziału już w dalszej części bitwy. W czasie walki uszkodzonych lub zniszczonych zostało kilkanaście dział. Potem do z lasu wychynęła piechota wroga niosąc trójkolorowe sztandary z sierpem i młotem lub czerwoną gwiazdą. Wróg szedł ławą czyli w luźnym szyku. Na to czekał tylko książę. Natychmiast kazał formować do szarży chorągwie husarii, pancerne i petyhorców. Runęły one na wroga zupełnie rozbijając zaskoczonych piechurów i dotarły aż do pierwszych linii przeciwnika, ale przez las impet został wytracony i kawalerzyści musieli wróci do głównego obozu. Szarża odniosła jednak duży sukces. Nie dość że odparła i zadałqa znaczne straty piechocie komunistów to jeszcze spowodowała że ich dowódca wycofał do tyłu armaty dotychczas będące na skraju lasu co obniżyło ich skuteczność i pozwoliło się całej armii orańsko-tauerowskiej okopać. Kolejny atak buntownicy przeprowadzili już pod osłoną własnej jazdy, ale i to pan Maurycy rozwiązał. Na wrogą konnicę znajdującą się na flankach uderzyła lekka jazda ze wsparciem rajtarów. Tępi jak widać wrogowie dali się nabrać na ten podstęp i rozpoczęli szarże na lekkie znaki. Kiedy osłona oddaliła się a piechota była już na odległość strzału muszkietowego z pozycji rewolucjonistów dało się słyszeć okrzyki przedwczesnego tryumfu przerwane prze huk wszystkiego co mogło strzelać w armii orańskiej. komunistyczna artyleria odpowiedział ogniem i broń palna się uciszyła. Do głosu doszły natomiast szable, koncerze, pałasze, kopie i rohatyny bowiem reszta kawalerii, która została w obozie, ukryta za niewidocznymi dla buntowniczych żołnierzy zboczami pagórków zajmowanych przez ich towarzyszy. Husarskie znaki jeszcze raz dowiodły swej wartości przetaczając się spolnie z towarzyszami pancernymi pancernym walcem po głowach wrogich żołnierzy. Nie pomógł nawet sukurs ostaniach rewolucyjnych odwodów konnych. "Chwalebni rewolucjoniści" ginęli jeden przy drugim próżno wołając po włosku litości, Niewielu z towarzyszy rozumiało ten język, a z pocztowych żaden. Cięli bez litości. W tym samym czasie żołnierze lekkiej jazdy powiedli kawalerię wroga na przyczajonych partyzantów którzy wręcz rozstrzelali buntowników. Zdając sobie sprawę o rychłej wiktorii książę poprowadził osobiście natarcie piechoty. Trafił on jednak w próżnie ponieważ nieliczne grupy próbowały się jeszcze bronić. Infanteria przydała się natomiast gdy jakaś grupa stawiał opór w terenie trudnym dla kawalerii- wąwozie, jaskini, czy wśród drzew. Widząc że bitwa przegrana czerwoni rozpoczęli odwrót przez las. Utrudniające ucieczkę armaty porzucili. Droga jaką obrali na krótką metę pozwoliła dużej części uniknąć szpad i szabel zwycięzców lecz szybko okazało się że dalej jest piekło- a jaśniej mówiąc partyzanci... Tak oto główne siły powstania zostały rozbite. La Gloriosa Rivoluzione dobiegała końca. Po bitwie Jego Wysokość nie dał swoim podwładnym ani chwili wytchnienia i zarządził marsz na Parmę. W mieście nie było prawie wojska nie licząc niedobitków z pola bitwy więc mimo "ołowianego powitania" po pół godziny nie było już w nigdzie żadnego wrogiego żołnierza. Tu dopiero zarządzono odpoczynek. RE: Gloriosa Rivoluzione - Michał Franciszek Lisewicz - 09.11.2018 Lud Rotrii przygotowywał się do świętowania zwycięstwa, do stolicy napływały wieści o kolejnych wygranych bitwach. Wizja nadchodzącego pokoju napełniała serca ludzi otuchą i radością. Gwardzista Michał Franciszek Lubomirski-Lisewicz szedł w rytm stukania butów po kamiennym bruku. Nadchodziło południe, słońce świeciło. Przeszedł przez most zwodzony nad fosą, przekroczył bramę i znalazł się na dziedzińcu Zamku Św. Klemensa. Przemierzył płac, niosąc w ręku dwa raporty do Gonfaloniera i dotarł do drzwi po przeciwnej stronie dziedzińca. Wszedł do środka, mijając salutujących gwardzistów, po czym odpowiedział im tym samym, następnie wszedł po kamiennych schodach, przemierzył korytarz i dotarł do drzwi. Zapukał. - Proszę wejść! - ozwał się głos. Michał wszedł do środka. - Księże Gonfalonierze - rzekł - przyniosłem rapoty. [/i] Cytat: [/I]- Całe szczęście, że otrzymaliśmy posiłki zakonne oraz współpracę z partyzantami i ochotnikami, bo byśmy długo nie dali rady utrzymać pozycji.[i] - skwitował Michał. Cytat: [/font] |