11.08.2021, 23:15:20
Drodzy Przyjaciele,
dziś zakończył się mój pontyfikat, epoka Piusa VII. Jak wszyscy dobrze wiemy, jego koniec był okresem największego pamiętanego przez wielu marazmu w Państwie Kościelnym. Nie mam wątpliwości, że jest to zwłaszcza moja wina. Jako Patriarcha winien byłem mobilizować resztę do aktywności i działania, wprowadzać życie i nowe pomysły. Koniec mojego pontyfikatu zbiegł się z intensywnym czasem w moim realnym życiu, a także z wyjazdem, który znacznie ograniczył moją dyspozycyjność. Na domiar złego, utarłem sobie w głowie myśl, że pontyfikat kończy się 15 sierpnia, co niestety okazało się nieprawdą. Chciałem kilka spraw zamknąć i dokończyć, ale z własnej winy nie zdążyłem. Było jeszcze kilka planów, kilka koncepcji, ale muszą one poczekać na ewentualną realizację pod skrzydłami nowego Ojca Świętego.
Pociesza mnie jednak to, że nie był to pontyfikat zupełnie zły. Trudno przymknąć oko na niezwykle niemrawą końcówkę, niedokończoną w końcu encyklikę, przekładane w nieskończoność pielgrzymki, czy kilka niedokończonych spraw kuluarowych. Mimo tego, wydarzyło się w tym czasie wiele dobrego - głównie dzięki współpracy z moimi Przyjaciółmi. Odbyłem kilka zagranicznych pielgrzymek, wprowadziłem z pomocą JE Zabieraja nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, utworzyłem kapitułę (która, daj Boże, ożyje nieco za mojego Następcy), podjąłem próbę pojednania z br. Gagikiem Bagradytą, która nie przyniosła oczekiwanego celu, ale poskutkowała niezwykle cenną dyskusją (uznajmy ją za wyraz myśli niedoszłej encykliki, zwłaszcza moją najdłuższą wypowiedź). Mam też wrażenie, że przez znaczną część pontyfikatu byłem jednak aktywny, a niemal ciągle był ze mną kontakt.
Nie mówię tego, by się usprawiedliwić, ale ku pokrzepieniu zdruzgotanych zapaścią Rotrii serc. Przepraszam też za kilka wiadomości bez odpowiedzi - odpowiem na nie, a o realizację skierowanych próśb poproszę mojego następcę.
Co teraz ze mną? W wakacje czeka mnie jeszcze intensywny okres, a od października mój czas będzie niezwykle ograniczony. Normą będzie dla mnie niska aktywność, ale zapewniam i zapowiadam, że odchodzić i znikać nie zamierzam. Ciągle będę w kontakcie z całą Rotrią i będę starał się udzielać w miarę moich sił. Marzy mi się praca naukowa. Chciałbym wprowadzić na Uniwersytet Rotryjski dziedzinę wiedzy, którą uznałem ostatnio za niezwykle ciekawą, mianowicie medycynę pastoralną, naukę pomocniczą teologii. Podejmę starania, aby znalazła ona swoje miejsce na naszej Alma Mater i postaram się tym samym wzbogacić ofertę Uniwersytetu. Prosił o to będę nowego Ojca Świętego oraz Jego Magnificencję Ametysta Faradobusa. Poza tym będę normalnie funkcjonował w Rotrii i Wielkim Księstwie Toskanii.
Każdemu z Was dziękuję za miniony pontyfikat i za dane mi wsparcie, a przepraszam za zawody i za dość bezceremonialny koniec. Szczególnie dziękuję Kolegium Kardynalskiemu wraz z Ojcem Świętym Emerytem, tow. Ametystowi Faradobusowi i wszystkim, którzy okazywali troskę o Kościół oraz Rotrię.
Jestem przekonany, że będzie lepiej. Rotria nie takie kryzysy ma za sobą. Zawsze po kryzysie przychodziło ożywienie, a po ożywieniu naturalnie następowało wypalenie jednostek i całej grupy, co przynosiło upadek aktywności. Ten cykl trwa nieustannie. Zazwyczaj jesień była cicha i smutna, a miniona jesień okazała się czasem prosperity. Wakacje były zawsze okresem szczytu aktywności - nie tym razem. Może nastąpiło jakieś przesilenie? Cykl przesunął się? Tego nie wiem, ale bardziej prawdopodobny zdaje mi się rychły powrót Rotrii do formy, niż utrzymanie obecnego stanu. Przerabialiśmy to już wielokrotnie.
Z apostolskim pozdrowieniem,
Aurelio Lorenzo Carlo de Medici y Zep
dziś zakończył się mój pontyfikat, epoka Piusa VII. Jak wszyscy dobrze wiemy, jego koniec był okresem największego pamiętanego przez wielu marazmu w Państwie Kościelnym. Nie mam wątpliwości, że jest to zwłaszcza moja wina. Jako Patriarcha winien byłem mobilizować resztę do aktywności i działania, wprowadzać życie i nowe pomysły. Koniec mojego pontyfikatu zbiegł się z intensywnym czasem w moim realnym życiu, a także z wyjazdem, który znacznie ograniczył moją dyspozycyjność. Na domiar złego, utarłem sobie w głowie myśl, że pontyfikat kończy się 15 sierpnia, co niestety okazało się nieprawdą. Chciałem kilka spraw zamknąć i dokończyć, ale z własnej winy nie zdążyłem. Było jeszcze kilka planów, kilka koncepcji, ale muszą one poczekać na ewentualną realizację pod skrzydłami nowego Ojca Świętego.
Pociesza mnie jednak to, że nie był to pontyfikat zupełnie zły. Trudno przymknąć oko na niezwykle niemrawą końcówkę, niedokończoną w końcu encyklikę, przekładane w nieskończoność pielgrzymki, czy kilka niedokończonych spraw kuluarowych. Mimo tego, wydarzyło się w tym czasie wiele dobrego - głównie dzięki współpracy z moimi Przyjaciółmi. Odbyłem kilka zagranicznych pielgrzymek, wprowadziłem z pomocą JE Zabieraja nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, utworzyłem kapitułę (która, daj Boże, ożyje nieco za mojego Następcy), podjąłem próbę pojednania z br. Gagikiem Bagradytą, która nie przyniosła oczekiwanego celu, ale poskutkowała niezwykle cenną dyskusją (uznajmy ją za wyraz myśli niedoszłej encykliki, zwłaszcza moją najdłuższą wypowiedź). Mam też wrażenie, że przez znaczną część pontyfikatu byłem jednak aktywny, a niemal ciągle był ze mną kontakt.
Nie mówię tego, by się usprawiedliwić, ale ku pokrzepieniu zdruzgotanych zapaścią Rotrii serc. Przepraszam też za kilka wiadomości bez odpowiedzi - odpowiem na nie, a o realizację skierowanych próśb poproszę mojego następcę.
Co teraz ze mną? W wakacje czeka mnie jeszcze intensywny okres, a od października mój czas będzie niezwykle ograniczony. Normą będzie dla mnie niska aktywność, ale zapewniam i zapowiadam, że odchodzić i znikać nie zamierzam. Ciągle będę w kontakcie z całą Rotrią i będę starał się udzielać w miarę moich sił. Marzy mi się praca naukowa. Chciałbym wprowadzić na Uniwersytet Rotryjski dziedzinę wiedzy, którą uznałem ostatnio za niezwykle ciekawą, mianowicie medycynę pastoralną, naukę pomocniczą teologii. Podejmę starania, aby znalazła ona swoje miejsce na naszej Alma Mater i postaram się tym samym wzbogacić ofertę Uniwersytetu. Prosił o to będę nowego Ojca Świętego oraz Jego Magnificencję Ametysta Faradobusa. Poza tym będę normalnie funkcjonował w Rotrii i Wielkim Księstwie Toskanii.
Każdemu z Was dziękuję za miniony pontyfikat i za dane mi wsparcie, a przepraszam za zawody i za dość bezceremonialny koniec. Szczególnie dziękuję Kolegium Kardynalskiemu wraz z Ojcem Świętym Emerytem, tow. Ametystowi Faradobusowi i wszystkim, którzy okazywali troskę o Kościół oraz Rotrię.
Jestem przekonany, że będzie lepiej. Rotria nie takie kryzysy ma za sobą. Zawsze po kryzysie przychodziło ożywienie, a po ożywieniu naturalnie następowało wypalenie jednostek i całej grupy, co przynosiło upadek aktywności. Ten cykl trwa nieustannie. Zazwyczaj jesień była cicha i smutna, a miniona jesień okazała się czasem prosperity. Wakacje były zawsze okresem szczytu aktywności - nie tym razem. Może nastąpiło jakieś przesilenie? Cykl przesunął się? Tego nie wiem, ale bardziej prawdopodobny zdaje mi się rychły powrót Rotrii do formy, niż utrzymanie obecnego stanu. Przerabialiśmy to już wielokrotnie.
Z apostolskim pozdrowieniem,
Aurelio Lorenzo Carlo de Medici y Zep
Jego Wielkoksiążęca i Arcykatolicka Mość,
Jego Eminencja x. dr net. Aurelio Lorenzo Carlo wielki książę kardynał de Medici y Zep
Kamerling Świętego Kościoła Rotryjskiego,
Prymas Brodrii, Wielki Książę Toskanii, etc.
Prymas Brodrii, Wielki Książę Toskanii, etc.
![[Obrazek: aurelio-kamerling-herb.png]](https://i.ibb.co/nNBBXJ5N/aurelio-kamerling-herb.png)


![[-]](https://forum.rotria.net.pl/images/duende_v3_local/collapse.png)
![[Obrazek: n4QtGs.png]](https://iili.io/n4QtGs.png)

![[Obrazek: 99633905753129374.png]](https://kustosz.stempel.org.pl/1018/99633905753129374.png)
