Liczba postów: 2771 
    Liczba wątków: 225
	 Dołączył: 02.03.2020
	
	 
 
	
	
		Halo też chciałbym wiedzieć co mnie czeka w tej histori   
	 
	
	
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2687 
    Liczba wątków: 254
	 Dołączył: 18.05.2016
	
	 
 
	
	
		 (18.03.2020, 16:58:34)Janusz Zabieraj napisał(a):  Halo też chciałbym wiedzieć co mnie czeka w tej histori   
Janusz Adam Zabieraj był w odwiedzinach u swojej rodziny. Ulegając namowie cioci Graziosy, postanowił zostać u niej na noc. Po dobrze przespanej nocy, co dla Zabieraja jest wyjątkiem, Janusz wraz ze swoją rodziną usiadł do śniadania, które poprzedzili modlitwą. Oprócz posiłku, cała rodzina słuchała audycji porannej Radia Rotryjskiego - punktualnie o godzinie 7.00 odsłuchali transmisję Mszy Świętej sprawowanej przez bp Adalbertusa Pronobisa, po której odsłuchali najnowszych wiadomości z Państwa Kościelnego. Oprócz nudnych informacji z Dworu Patriarszego oraz zza granicy, uwagę słuchaczy skupiła informacja o morderstwie księdza, który był proboszczem parafii położonej w okolicy Palatynu.  
 
Zabieraj musiał już wracać do domu, do Wenecji, gdzie był proboszczem. Spakował swoje rzeczy do walizki, włożył na siebie płaszcz a na głowę kapelusz i pożegnał się z rodziną. Powolnym krokiem wyruszył ku stacji kolei żelaznej, gdzie tuż przed południem miał rozpocząć podróż powrotną do Wenecji. Kolej żelazna to cudowny wynalazek. Pozwala na bardzo szybkie podróże. - pomyślał Janusz, który właśnie dotarł na stację kolejową. Po kilku chwilach, jedna z pasażerek oczekujących na pociąg nawiązała rozmowę z x. Januszem. Zgodnie z przewidywaniami, rozmowa zeszła na temat wczorajszego morderstwa duchownego. Okazało się, że rozmówczyni Janusza była wierną z parafii, której proboszczem był zamordowany ksiądz. Niewyobrażalna tragedia... - powtarzała cały czas kobieta, którą Zabieraj starał się podtrzymywać na duchu. W dalszej części rozmowy Janusz dowiedział się, że zamordowany duchowny to jego bliski przyjaciel z czasów nauki w seminarium duchownym. Informacja ta załamała go i postanowił... 
 
A - ...pozostać w Apostolskim Mieście, uczestniczyć w pogrzebie duchownego i na własną rękę poszukać tropu mordercy. 
B - ...wrócić do Wenecji i udawać, że tragedia nie miała miejsca; żyć dalej swoim życiem.
	 
	
	
(-) Mikołaj kardynał Dreder 
Kardynał biskup Ostii 
 
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2771 
    Liczba wątków: 225
	 Dołączył: 02.03.2020
	
	 
 
	
	
		...pozostać w Apostolskim Mieście, uczestniczyć w pogrzebie duchownego i na własną rękę poszukać tropu mordercy. Księdza Janusza zainteresowała ta sprawa chociaż wiedział że nie ma on talentu detektywa. Nie jest wkońcu ojcem Mateuszem...
	 
	
	
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2687 
    Liczba wątków: 254
	 Dołączył: 18.05.2016
	
	 
 
	
	
		Niech Janusz opisze szczegółowo działania swojej postaci...
	 
	
	
(-) Mikołaj kardynał Dreder 
Kardynał biskup Ostii 
 
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2771 
    Liczba wątków: 225
	 Dołączył: 02.03.2020
	
	 
 
	
	
		Po pogrzebie swojego kolegi ksiądz Zabieraj zaczoł wypytywać ludzi czy tamtejszy proboszcz nie miał wrogów. Wszyscy mówili mu że nie. Tylko jego gospodyni zasugerowała że ostatnio czuł się niespokojny. Janusz przeszukał dokładnie pelbanie lecz nie znalazł tam żadnych szczegółów. Proboszcz nie pozostawił listu czy innego dokumentu ani też pamiętnika. Ksiądz Zabieraj nie mógł nic wyciągnąć od żandarmów którzy powoływali się na tajemnice śledztwa. W końcu bezsilny Zabieraj poszedł pomodlić się do kościoła rektoralnego w centrum Apostolskiego Miasta. Usiadł pierwszej ławce i ukrył głowe w dłoniach. Nagle usłyszał szmer... 
	 
	
	
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2687 
    Liczba wątków: 254
	 Dołączył: 18.05.2016
	
	 
 
	
	
		 (20.03.2020, 11:48:34)Janusz Zabieraj napisał(a):  Po pogrzebie swojego kolegi ksiądz Zabieraj zaczoł wypytywać ludzi czy tamtejszy proboszcz nie miał wrogów. Wszyscy mówili mu że nie. Tylko jego gospodyni zasugerowała że ostatnio czuł się niespokojny. Janusz przeszukał dokładnie pelbanie lecz nie znalazł tam żadnych szczegółów. Proboszcz nie pozostawił listu czy innego dokumentu ani też pamiętnika. Ksiądz Zabieraj nie mógł nic wyciągnąć od żandarmów którzy powoływali się na tajemnice śledztwa. W końcu bezsilny Zabieraj poszedł pomodlić się do kościoła rektoralnego w centrum Apostolskiego Miasta. Usiadł pierwszej ławce i ukrył głowe w dłoniach. Nagle usłyszał szmer...  
Okazało się, że jedna z marmurowych płyt, która tworzyła posadzkę świątyni zaczęła przesuwać się. Po chwili Janusz usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z podziemi kościoła. Gdy podszedł bliżej, dostrzegł tam grupę okultystów, którzy sprawowali w podziemiach ciemną celebrę. Dobry Boże. - rzekł Janusz do siebie, po czym uczynił znak krzyża. Zdębiał na myśl o zbezczeszczonej świątyni, lecz gdy próbował się oddalić, potknął się i wpadł w podziemia. Prosto w ręce okultystów...
(Proszę o kontynuację przygody) 
	 
	
	
(-) Mikołaj kardynał Dreder 
Kardynał biskup Ostii 
 
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2771 
    Liczba wątków: 225
	 Dołączył: 02.03.2020
	
	 
 
	
	
		Okultyści byli zaskoczeni że wpadł do nich ksiądz. Już chcieli go pochwycić gdy nagle proboszcz ich ostrzegł: 
-Uważajcie bo ja znam sztuki walki. Lepiej ze mną nie próbujcie. 
Jeden z okultystów wyśmiał go i rzekł: 
-A gdzie wasza nauka o nadstawianiu policzka. 
Ksiadz powiedział: 
-Ale mam też miłować siebie samego i nei dać się skrzywdzić.  
Wtedy jeden z okultystów rzucił się na niego z nożem. Zabieraj uchylił się i kopniakiem ściął z napastnika z nóg. Wtedy rzuciło się na księdza dwóch. Zabieraj wykazał się niezwykłym sprytem i sprawił że kultyści się zderzyli głowami ze sobą i stracili przytomność. PRzestraszony cherszt bandy wystarszył sie i zaczął wycofywać. Puścił się biegiem przez podziemia a ksiądz Zabieraj go gonił. Złapał go tuż przy wyjściu i powalił na ziemię. 
-Teraz wezwiemy żandarmów i się gagatku nie wywiniesz. 
Okultysta zaskoczony wydusił jedynie: 
-Skąd ty klecho tak umiesz się bić. 
Zabieraj odpowiedzial że wziął pare lekcji dalekowschodnich sztuk walki po tym jak ostatnio go napadli. Zadowolony zaprowadził skrępowanego bandytę do żandarmów. Niestety pozostali w tym czasie zdołali uciec. Ale komendat żandarów był bardzo zadowolony z postawy Zabieraja i go pochwalił. Proboszcz mial nadzieje że złapany okultysta bedzie zeznwał i powie coś w sprawie zabójstwa proboszcza...
	 
	
	
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2604 
    Liczba wątków: 198
	 Dołączył: 27.11.2018
	
	 
 
	
	
		 
 
Pio de Medici był cały zdenerwowany. Jeśli gangsterzy odkryją, że ktoś złamał kark kucharzowi Marcelemu, natychmiast oskarżą o to Sekretarza Stanu i zrobią z nim to samo co z podrzędnym kuchcikiem. Mając odpowiednią chwilę, zanim Pius Leon II zakończy swoją celebrę, a wysłannicy Vita Corleone skoncentrują się na węszeniu za markizem, miał on jeden plan: zwęglić totalnie ciało Marcela. Wśród wielu płomieni chwycił za odpowiedni baniak z benzyną do zapalniczek i polał truchło młodego mafiosa i kopnął je tak, aby dostało się do żarzących się mebli. Wybuch był natychmiastowy. Obserwując płonące zwłoki, śmierdzący spalenizną i benzyną biskup przeszedł pod gabinet Ojca Świętego, po drodze wzywając Straż Ogniową. Z wyjątkowym szczęściem Medyceusz trafił na przechadzającego się wraz z swymi klakierami Patriarchę w kierunku swego gabinetu. Sekretarz Stanu poinformował: 
- Wasza Świątobliwość - i zaraz po ucałowaniu według protokołu pierścienia św. Pawła, rzekł - mieliśmy niemały kłopot z kuchnią. Nieszczęśliwym trafem zapłonęły gazówki gazowe, które wybuchły i doszczętnie zniszczyły kuchnię oraz zabiły prawie wszystkich pracowników, z szefem kuchni Marcelem na czele. Do tego czasu rozmawiałem już z siostrami z Klasztoru Santa Maria Mater Misericordiae, one będą Ojcu Świętemu przygotowywać posiłki. 
- Zgubił Ekscelencja piuskę. To niedyplomatyczne przechodzić przed oblicze Pasterza Pasterzy i Suwerena całej Rotrii śmierdząc spalenizną i bez odpowiedniego biskupowi nakrycia głowy... Dajemy Ekscelencji drugie ostrzeżenie. Pierwszego nie zdążyliśmy dać, bo w mgnieniu oka uciekł Ekscelencja z naszej kaplicy. To nie według protokołu opuszczać celebrę sprawowaną przez Patriarchę nie u jej końca, a w jej części. Jeszcze jedno takie ostrzeżenie i będzie się Ekscelencja tłumaczył już nie nam, ale Kongregacji ds. Duchowieństwa. Jeśli pragnie Ekscelencja z nami porozmawiać to proszę się nasamprzód wykąpać, przebrać i stosownie zachowywać - rzucił oschle patriarcha - tymczasem, Ekscelencjo, tymczasem. 
 
Sprawę płonącej kuchni zostawił biskupowi Tadeuszowi, sam udał się do szpitala Bambino Gesu by tam odwiedzić uratowanego cudownie kardynała Medyceusza-Zepa. Po drodze wstąpił jednak przebrać się w swoim mieszkaniu przy Palazzo Quirinale - tam, w sutannie znalazł kolejne zdjęcie pomarańczy z włoskim dopiskiem: Non sprecare i tuoi sentimenti, affidami tutto il tuo amore. Dziwne, pomyślał Sekretarz Stanu... Nie wiele jednak się zastanawiając pojechał do szpitala, gdzie nie został wpuszczony z powodu nadal trwającej operacji ratującej kamerlinga. Wychodząc z szpitalnej furty został zaczepiony przez mężczyznę w kapeluszu i czarnym płaszczu z widzianymi już wcześniej symbolami trzech rąk - Czy wierzy Ekscelencja w naszego Pana i Zbawcę Stanisława Wieniawę? - usłyszał Sekretarz Stanu. Nim zdążył się odwrócić nikogo już wokół niego nie było. Z letargu obudził go klakson automobilu Salvatore. - Don Vito Cię wzywa, zaprasza na Wieczerzę... - powiedział przyjaciel Sekretarza - Chyba Ostatnią Wieczerzę - pomyślał markiz. Pojechał więc do siedziby burmistrza Corleone, gdzie dopiero wśród blasku księżyca ujrzał potężne sady drzew pomarańczowych... Wszedł do rezydencji, powitany przez wszystkich współpracowników mafiosa. Widząc w gabinecie swego mocodawcę przyszedł, ukłonił się i ucałował sygnet oraz zasiadł do stołu... Gdzie królowały pomarańcze toskańskie na wiele sposobów.  
- Mio amico, Consigliere Pio, non si fa cosi... Non si fa cosi. 
	 
	
	
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2687 
    Liczba wątków: 254
	 Dołączył: 18.05.2016
	
	 
 
	
	
		 (22.03.2020, 14:24:31)Janusz Zabieraj napisał(a):  Okultyści byli zaskoczeni że wpadł do nich ksiądz. Już chcieli go pochwycić gdy nagle proboszcz ich ostrzegł: 
-Uważajcie bo ja znam sztuki walki. Lepiej ze mną nie próbujcie. 
Jeden z okultystów wyśmiał go i rzekł: 
-A gdzie wasza nauka o nadstawianiu policzka. 
Ksiadz powiedział: 
-Ale mam też miłować siebie samego i nei dać się skrzywdzić.  
Wtedy jeden z okultystów rzucił się na niego z nożem. Zabieraj uchylił się i kopniakiem ściął z napastnika z nóg. Wtedy rzuciło się na księdza dwóch. Zabieraj wykazał się niezwykłym sprytem i sprawił że kultyści się zderzyli głowami ze sobą i stracili przytomność. PRzestraszony cherszt bandy wystarszył sie i zaczął wycofywać. Puścił się biegiem przez podziemia a ksiądz Zabieraj go gonił. Złapał go tuż przy wyjściu i powalił na ziemię. 
-Teraz wezwiemy żandarmów i się gagatku nie wywiniesz. 
Okultysta zaskoczony wydusił jedynie: 
-Skąd ty klecho tak umiesz się bić. 
Zabieraj odpowiedzial że wziął pare lekcji dalekowschodnich sztuk walki po tym jak ostatnio go napadli. Zadowolony zaprowadził skrępowanego bandytę do żandarmów. Niestety pozostali w tym czasie zdołali uciec. Ale komendat żandarów był bardzo zadowolony z postawy Zabieraja i go pochwalił. Proboszcz mial nadzieje że złapany okultysta bedzie zeznwał i powie coś w sprawie zabójstwa proboszcza... 
Tymczasem Janusz postanowił na własną rękę kontynuować poszukiwania Okultystów, którzy zadomowili się w Stolicy Pollinu. Był zdziwiony ich obecnością, wszak w Państwie Kościelnym panowała wolność wyznania, ale niepisanym prawem był obowiązek wyznawania rotryzmu. Inne związki wyznaniowe były spychane na margines. Mimo wszystko udał się do pobliskiej biblioteki, aby przestudiować informacje o sataniźmie w Rotrii oraz dowiedzieć się czegoś więcej o nowym ruchu religijnym - Świadkach Wieniawy, których na swojej drodze spotykał Zabieraj coraz więcej. 
 
Gdy tylko zebrał stosowne księgi, zabrał się za ich lekturę. Zaciekawiła go informacja, że pół roku temu Wieniawici założyli swoją gminę religijną nieopodal Apostolskiego Miasta - w małej mieścinie Rieti. Ksiądz Janusz poprosił o towarzystwo swojego kuzyna oraz jego przyjaciela, aby po chwili zdezelowanym samochodem wyruszyć w podróż, która - jak miał nadzieję - pozwoli mu poznać prawdę o Świadkach Wieniawy... 
	 
	
	
(-) Mikołaj kardynał Dreder 
Kardynał biskup Ostii 
 
	
		
	 
 
 
	
	
 
 
	
	
	
	
		
	Liczba postów: 2687 
    Liczba wątków: 254
	 Dołączył: 18.05.2016
	
	 
 
	
	
		 (22.03.2020, 23:03:49)Pio Maria Cesare de Medici napisał(a):   
 
Pio de Medici był cały zdenerwowany. Jeśli gangsterzy odkryją, że ktoś złamał kark kucharzowi Marcelemu, natychmiast oskarżą o to Sekretarza Stanu i zrobią z nim to samo co z podrzędnym kuchcikiem. Mając odpowiednią chwilę, zanim Pius Leon II zakończy swoją celebrę, a wysłannicy Vita Corleone skoncentrują się na węszeniu za markizem, miał on jeden plan: zwęglić totalnie ciało Marcela. Wśród wielu płomieni chwycił za odpowiedni baniak z benzyną do zapalniczek i polał truchło młodego mafiosa i kopnął je tak, aby dostało się do żarzących się mebli. Wybuch był natychmiastowy. Obserwując płonące zwłoki, śmierdzący spalenizną i benzyną biskup przeszedł pod gabinet Ojca Świętego, po drodze wzywając Straż Ogniową. Z wyjątkowym szczęściem Medyceusz trafił na przechadzającego się wraz z swymi klakierami Patriarchę w kierunku swego gabinetu. Sekretarz Stanu poinformował: 
- Wasza Świątobliwość - i zaraz po ucałowaniu według protokołu pierścienia św. Pawła, rzekł - mieliśmy niemały kłopot z kuchnią. Nieszczęśliwym trafem zapłonęły gazówki gazowe, które wybuchły i doszczętnie zniszczyły kuchnię oraz zabiły prawie wszystkich pracowników, z szefem kuchni Marcelem na czele. Do tego czasu rozmawiałem już z siostrami z Klasztoru Santa Maria Mater Misericordiae, one będą Ojcu Świętemu przygotowywać posiłki. 
- Zgubił Ekscelencja piuskę. To niedyplomatyczne przechodzić przed oblicze Pasterza Pasterzy i Suwerena całej Rotrii śmierdząc spalenizną i bez odpowiedniego biskupowi nakrycia głowy... Dajemy Ekscelencji drugie ostrzeżenie. Pierwszego nie zdążyliśmy dać, bo w mgnieniu oka uciekł Ekscelencja z naszej kaplicy. To nie według protokołu opuszczać celebrę sprawowaną przez Patriarchę nie u jej końca, a w jej części. Jeszcze jedno takie ostrzeżenie i będzie się Ekscelencja tłumaczył już nie nam, ale Kongregacji ds. Duchowieństwa. Jeśli pragnie Ekscelencja z nami porozmawiać to proszę się nasamprzód wykąpać, przebrać i stosownie zachowywać - rzucił oschle patriarcha - tymczasem, Ekscelencjo, tymczasem. 
 
Sprawę płonącej kuchni zostawił biskupowi Tadeuszowi, sam udał się do szpitala Bambino Gesu by tam odwiedzić uratowanego cudownie kardynała Medyceusza-Zepa. Po drodze wstąpił jednak przebrać się w swoim mieszkaniu przy Palazzo Quirinale - tam, w sutannie znalazł kolejne zdjęcie pomarańczy z włoskim dopiskiem: Non sprecare i tuoi sentimenti, affidami tutto il tuo amore. Dziwne, pomyślał Sekretarz Stanu... Nie wiele jednak się zastanawiając pojechał do szpitala, gdzie nie został wpuszczony z powodu nadal trwającej operacji ratującej kamerlinga. Wychodząc z szpitalnej furty został zaczepiony przez mężczyznę w kapeluszu i czarnym płaszczu z widzianymi już wcześniej symbolami trzech rąk - Czy wierzy Ekscelencja w naszego Pana i Zbawcę Stanisława Wieniawę? - usłyszał Sekretarz Stanu. Nim zdążył się odwrócić nikogo już wokół niego nie było. Z letargu obudził go klakson automobilu Salvatore. - Don Vito Cię wzywa, zaprasza na Wieczerzę... - powiedział przyjaciel Sekretarza - Chyba Ostatnią Wieczerzę - pomyślał markiz. Pojechał więc do siedziby burmistrza Corleone, gdzie dopiero wśród blasku księżyca ujrzał potężne sady drzew pomarańczowych... Wszedł do rezydencji, powitany przez wszystkich współpracowników mafiosa. Widząc w gabinecie swego mocodawcę przyszedł, ukłonił się i ucałował sygnet oraz zasiadł do stołu... Gdzie królowały pomarańcze toskańskie na wiele sposobów.  
- Mio amico, Consigliere Pio, non si fa cosi... Non si fa cosi.  
- Niestety... Nie udało się... Nie wyszło.... - powtarzał Il Padrino jak w transie, a jego ton wywoływał niepokój u Pia.  
- Wybacz, Don Vito. Pewne rzeczy wynikły niespodziewanie... 
- Milcz! - przerwał biskupowi Andolini. - Patriarcha miał już nie żyć, Kamerling miał nie żyć. Tymczasem jeden wygłasza swoje radosne orędzia w Radiu Rotryjskim, a drugi prawdopodobnie wyjdzie ze szpitala i dalej będzie przeszkodzą w przejęciu władzy w Rotrii. 
- Może musimy znaleźć inny sposób na przejęcie władzy, Il Padrino? Nie siłą, a prawem. Sam powtarzasz, że prawnik ze swą teczką może ukraść więcej niż tysiąc ludzi z pistoletami. 
- Nie tędy droga, mój drogi Pio. Nie tędy. - odrzekł Vito - Trzymamy się pierwotnych ustaleń. - dodał na koniec i ręką dał znak markizowi, że to koniec rozmowy. 
 
Medyceusz postanowił wrócić do swojego mieszkania pieszo. Długo myślał o tej sytuacji bez wyjścia. Ech, jestem uwięziony pomiędzy młotem a kowadłem. - powtarzał w myślach, roniąc łzy, a były to łzy bezradności. Postanowił mimo wszystko nie zawieźć swojego nowego przełożonego. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby ten gbur wyzionął ducha. Boże, wybacz... - rzekł głośno Pio Maria Cesare, jednocześnie mocno zaciskając pięść. 
 
Nazajutrz udał się w kierunku Pałacu Apostolskiego. Jako doświadczony polityk i dyplomata potrafił zachować kamienną twarz. Z taką też przekroczył bramę Pałacu Patriarszego, gdzie miał spotkać się z Patriarchą.  Przechadzając się głównym korytarzem, ogarnęła go irytacja - Dookoła portrety tych nieudaczników. Klemens I, Sykstus I, Ewaryst, Leon II, Pius IV... Chwila... Gdzie jest portret Leona II? - zaintrygowany jego zniknięciem Pio, rozpoczął wzrokiem poszukiwania zaginionego portretu. - Wczoraj tutaj przecież był. To wszystko jest podejrzane. Po chwili nieudanych poszukiwań, biskup wzruszył ramionami i udał się w kierunku gabinetu Ojca Świętego, co chwilę mijając popularnych dostojników kościelnych, którzy zarabiali na życie poprzez pracę w Pałacu Apostolskim - większość z nich to najzwyklejsi klakierzy Patriarchy. Gdybym to ja rządził, dokonałbym redukcji etatów o 3/4. - pomyślał bp de Medici.  
 
Gdy zbliżał się do gabinetu Piusa Leona, kamerdyner Augusto zatrzymał biskupa: 
- Ekscelencjo, Ojciec Święty ma gościa. Nakazał, abym nikogo nie wpuszczał, niezależnie od piastowanej godności. - wypowiedział wyuczoną formułkę Augusto. 
- Odejdź. - odrzekł Pio i ręką odsunął kamerdynera w bok, po czym szybko otworzył drzwi i wkroczył do środka - Ojcze Święty! - wykrzyknął i zdębiał.  
 
Oto ujrzał głowę Kościoła Rotryjskiego przyjmującego na audiencji kogoś, o twarzy jakby znajomej. 
- Chwila, czy my się przypadkiem nie znamy? - zwrócił się do tajemniczego mężczyzny o twarzy cery bladej niczym ściany Pałacu Apostolskiego. 
- Ależ owszem, Ekscelencjo. Znamy się. - odrzekł z niezwykłą gracją gość patriarchy. Po chwili uwagę Pia skradł pewien tajemniczy pakunek. 
- Co macie, Panie, w tej paczce? - zapytał. 
- Dość tego, biskupie! - wtrącił się wyraźnie zdenerwowany Patriarcha. - Proszę natychmiast opuścić mój gabinet! - dokończył.  
- Nie, Wasza Świątobliwość. Czekam na wyjaśnienia. Znam wszystkie brudy Apostolskiego Miasta i Pałacu Apostolskiego... i rozpoznałem tego mężczyznę. To Świadek Wieniawy, który ostatnio zaczepił mnie na Kwirynale.  
- Ależ tak, biskupie. Przyszedłem tutaj tylko w interesach, które zakończyły się dla mnie satysfakcjonująco. - dodał na pożegnanie Wieniawita, po czym wstał, pożegnał się z Ojcem Świętym i opuścił gabinet z tajemniczym pakunkiem. 
 
Gdy Patriarcha i Sekretarz Stanu zostali sami: 
A - Pio poprosił Patriarchę o wyjaśnienia... 
B - Agresywny Patriarcha rzucił się na Sekretarza Stanu, doszło do bójki pomiędzy duchownymi, w której ucierpiał... 
C - Sekretarz Stanu wyciągnął spod płaszcza mały pistolet, wymierzył w Patriarchę i...
	 
	
	
(-) Mikołaj kardynał Dreder 
Kardynał biskup Ostii 
 
	
		
	 
 
 
			 
		 |