Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pożar Apostolskiego Miasta
#41
Medici, von Salza i Dreder w dalszym ciągu byli skupienie na analizowaniu dokumentów, które biskup de Medici znalazł w gabinecie swojego nieżyjącego krewnego. Analizowali również sytuację, która miała miejsce w zbiorniku przeciwpożarowym, gdzie dokonano sabotażu i ktoś spuścił całą wodę, aby uniemożliwić sprawne i szybkie ugaszenie pożaru.
- To przechodzi ludzkie pojęcie, od ilu lat jestem rycerzem, od tylu lat nie widziałem tak skomplikowanej sprawy. Jest tyle wątków, tyle możliwości, a my stoimy w miejscu, bo nie wiemy nic nowego . - powiedział zawiedziony von Salza.
- Eminencjo, spójrz jeszcze raz na zdjęcia ofiar. - odrzekł Dreder, wskazując palcem na czarno-białe i mało wyraźne zdjęcia zamordowanych gwardzistów. - Czy te litery, "L" i "F", nic Wam nie mówią?
- Nie mam pojęcia, nie wiem co to może oznaczać.
- A ja wiem! - wykrzyczał podekscytowany de Medici - pamiętacie tego zbira, Franchettiego? To jego inicjały, jego banda znów zyskała na sile. Oni muszą stać za podpaleniami.
- To nie możliwe... Przecież Franchetti został powieszony. Poza tym to jego szajka to była szajka drobnych rzezimieszków. Nie posunęliby się do tak drastycznych czynów. - odpowiedział zawiedziony tropem wskazanym przez de Mediciego von Salza, który liczył, że w końcu śledztwo ruszy do przodu.
- Nie byłbym taki pewien. Gdy trwał proces Franchettiego nie byłem już Gonfalonierem, więc nie znam szczegółów dotyczących zakończenia tej sprawy, ale wiem, że Franchetti nigdy nie został pojmany. Po prostu jeden z fanatycznych członków jego szajki podał się za niego, aby sprawa przycichła. Być może przybrali na silę, wzmocnili swój arsenał broni i znów atakują, chcąc przejąć na własność Apostolskie Miasto.

De Medici chciał ustosunkować się do słów Wikariusza Generalny, gdy z ogromnym impetem wkroczył do gabinetu jeden z Rycerzy Zakonnych, Georg:
- Eminencje, Ojciec Święty w niebezpieczeństwie. Mamy pożar w jego rezydencji nad jeziorem Albano, płonie cały pałac.
- Dobry Boże... Szybko, do automobilu. Ratujmy Ojca Świętego. - wydał rozkaz von Salza, po czym cała trójka pobiegła do samochodu Kurii.

Gdy zbliżali się do rezydencji patriarszej z daleka zobaczyli ogromną łunę ognia. Tak ogromną, że zastąpiłaby wszystkie okoliczne latarnie drogowe i noc zmieniłaby w dzień. Pożar był ogromny. Co chwilę pojawiały się nowe zastępy Straży Ogniowej, z pożarem pomagali walczyć również ochotnicy - lokalni mieszkańcy. Bezskutecznie, ogień nie zmalał ani na chwilę, a biskup de Medici oraz dwaj kardynałowi przyglądali się bezsilnie pożarowi, który trawił rezydencję Klemensa IV.
- Z tego nie da się uciec, Dobry Boże, bądź łaskawy dla Ojca Świętego. - zaczął modlitwę biskup Pio u którego było widać potok łez płynących po jego twarzy - mocno zniszczonej przez zmartwienia, które wywołały ostatnie wydarzenia.
Kardynał von Salza natychmiast rozpoczął instruować rycerzy zakonnych, którzy mieli wkroczyć do rezydencji od strony wschodniej, gdyż ogień póki co zajął tylko zachodnią i północną część zespołu pałacowego. Była to ostatnia szansa na uratowanie Biskupa Rotrii. Niemalże od razu, tuzin rycerzy na czele z Wielkim Mistrzem ruszyli w kierunku wschodniego wejścia, pośpiesznie, w biegu, analizując plan rezydencji i opracowując jak najszybszą drogę ewakuacji Ojca Świętego. Dreder i de Medici, bezsilnie przyglądali się temu z boku, lecz po chwili podbiegł do nich tutejszy telegrafista, Paolo, z wyraźnie zmartwioną twarzą.
- Eminencjo! Ekscelencjo! Tragedia, tragedia!
- Bądźmy dobrej myśli, kardynał von Salza wie co robi, uratuje życie Ojca Świętego.  - przerwał mu w połowie wypowiedzi Mikołaj.
- To nie wszystko, stało się coś strasznego.
- Co takiego?! - wykrzyknęli obaj duchowi z wyraźnym przerażeniem.
- Te-te-telegraf... Odebrałem telegraf... - odrzekł spanikowany Paolo. - strzelanina. Na Kwirynale. Ni-nikt nie przeżył. Nikt.
- Jak to? - odpowiedział blady jak ściana Sekretarz Stanu.
- Nie wiem. Otrzymałem telegraf. Nikt nie żyje. Kazali przekazać. Grupa piętnastu napadła na Kwirynał. Strzelali do ka-każdego. Nikt nie przeżył. Nikt nie żyje. Tragedia. Tragedia. - powtarzał w kółko telegrafista.
- O mój Boże... Pio, zostań tutaj, zadbaj o Klemensa. Ja jadę do Apostolskiego Miasta, tam spotkam się z Maurycym Orańskim i zajmę się sprawą tej strzelaniny. Bądźmy w kontakcie, nadam telegraf jak będę miał jakieś informacje. - wydał polecenie Dreder i natychmiast wsiadł do automobilu i wyruszył w kierunku Apostolskiego Miasta. Co rusz mijał patrole Gwardii Apostolskiej oraz obozy Rycerzy Zakonnych, którzy otrzymali polecenie kontrolowania każdego, kto zbliża się w kierunku Wiecznego Miasta. Sprawdzali samochody, sprawdzali podróżujących konno i pieszych. Nikt, kto wydał się podejrzany, nie mógł przekroczyć murów Apostolskiego Miasta. Zakaz ten dotyczył również pielgrzymów, który podróżowali do Bazyliki Laterańskiej i Bazyliki Welijskiej. 

Dreder dotarł do Pałacu Kwirynalskiego, który był zabezpieczony przez trzydziestu gwardzistów. Dowodził nimi Gonfaloniere - Maurycy Orański - który poszukiwał śladów, które sprowadzą go na trop zamachowców. Przed głównym wejściem do siedziby Kurii Rotryjskiej stało dziewięć prostych, bukowych trumien, które powoli były umieszczane były w wozach, zaprzęgniętych w dwa konie.
- Koronerzy zabierają zwłoki ofiar do identyfikacji. Część z nich jest tak zmasakrowana, że nie można rozpoznać twarzy ofiary. - oznajmił krótko, jakby bez emocji, Gonfaloniere.
- Jak to tego doszło? - próbował wyciągnąć od Orańskiego jakiekolwiek informacje Dreder.
- Na razie nie mogę nic powiedzieć. Pracujemy nad tym. Wiemy, że gdy w Wiecznym Mieście zapanowała panika o pożarze w kryjówce Patriarchy, w Kwirynale padły strzały. Jednemu z pracowników Kurii udało się uciec i poinformować o tym pobliski posterunek Gwardii. Póki co jednak, jest on w takim szoku, że nie ma sensu go przesłuchiwać. Musi ochłonąć. Tymczasem wracam do pracy Eminencjo. Proszę się stąd oddalić i nie przeszkadzać mi w pracy. - wydał rozkaz Gonfaloniere.

Dreder udał się w stronę swojego gabinetu, w którym pracuje jako Wikariusz Generalny. Postanowił nadać telegraf do swojego przyjaciela i poinformować go o liczbie ofiar, podległej de Mediciemu instytucji. Sam zaś oczekiwał informacji o stanie Patriarchy i o bohaterskiej próbie uratowania go przez rycerzy von Salzy...
(-) Mikołaj kardynał Dreder
Kardynał biskup Ostii


[Obrazek: 14101934_nicolodreder2.png?w=1100]
Odpowiedz

#42
Oddział zakonny na czele z WM von Salza przedzierał się do środka rezydencji. W pewnym momencie spotkał się z odziałem gwardii Patriarchy. Okazało się, że gwardziści dawno ewakuowali Patriarchę, a teraz ratują co się da z rezydencji.
Ojciec Święty wraz z lekarzem został przewieziony do zastępczego lokum. Cały czas obstawia go Gwardia.
Podczas pożaru doszło do walk z podpalaczami, dwóch rannych ujęto. Reszta wolała zginąć niż się poddać. W czasie walk zginęło 4 gwardzistów i 4 jest rannych.
von Salza udał się do Jego Świątobliwości i wysłał oddział rycerzy krzyżackich w sile 20 ludzi, aby powiadomić kardynałów i ks. Orańskiego, gdzie jest Patriarcha. Poinformował również, że wg niego telefony i telegraf są na podsłuchu, bo tylko parę osób wiedziało, gdzie był ukryty Patriarcha.
Jego Eminencja
Andream kardynał von Salza

Kardynał diakon Kościoła Świętego Jana Chrzciciela
Wielki Mistrz Zakonu Rycerskiego Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie

[Obrazek: 2U78e.png]
Odpowiedz

#43
Po tragedii jaka wstrząsnęła Wiecznym Miastem, Regent nakazał opuścić wszystkie flagi państwowe do połowy masztu, a każdy dzwon znajdujący się w Rotrii co dwie godziny wybijał po 9 razy, na znak żałoby po dziewięciu ofiarach masakry w Pałacu Kwirynalskim. Lokalna prasa oraz ludzie, którzy plotkowali o ostatnich wydarzeniach, wywołali rosnącą falę niepokoju wśród rotryjskiego społeczeństwa. Wiele wsi oraz miasteczek odwróciło się od Państwa Kościelnego, twierdząc iż za Spiżową Bramą dba się tylko o prywatne interesy kardynałów, a nikt nie troszczy się o maluczkich. O tych co na co dzień ciężko pracują na roli i w manufakturach, z trudem wiążąc koniec z końcem. Atmosfera w Państwie Kościelnym była fatalna, można powiedzieć wręcz, że było ono na skraju wojny domowej. Od lat walczące o wpływy wybitne rody rotryjskie, zakony a po drugiej stronie barykady prosty lud, który coraz to bardziej buntował się wobec zaistniałej sytuacji. Rotryjski wywiad donosił, że kilka gmin, w bezpośrednim sąsiedztwie Apostolskiego Miasta całkowicie odcina się od Państwa Kościelnego, formując własną, partyzancką armię, aby opierać się Gwardii Apostolskiej. Dodatkowo wiadomym jest, że militarnie i finansowo wpiera ich pewne, tajemnicze ugrupowanie. Nieformalnie grupa ta nazywana jest "Wspólnym Dobrem" i wiemy, że rządzą nią byli rewolucjoniści oraz lokalni "potentaci" świata przestępczego. Czy mamy do czynienia z ruchem niepodległościowym ziem włoskich? Czy może to ambicje świata przestępczego, które chcą zagranąć patriarsze i królewskie majątki? Rozwiązanie zagadki jest blisko, ale służby rotryjskie wciąż nie wiedzą kto stoi za pożarami Wiecznego Miasta, a w efekcie za destabilizacją Państwa Kościelnego. A może odpowiadają za to struktury finansowe przez obce państwo, któremu zależy na osłabieniu pozycji Kościoła i Stolicy Apostolskiej.

Andream von Salza przechadzał się przez Plac Świętego Pawła. Zwykle pomagało mu to w rozmyślaniu, często długie rozmyślenia przeplatał modlitwą. Często modlił się do Ducha Świętego o jasność umysłu. 
- A może... A może... Hmm. Muszę powiadomić o tym Dredera i de Mediciego. - rzekł sam do siebie o czym prędzej ruszył w stronę swoich współpracowników. Mikołaj i Pio całe południe spędzili na pracy związanej z dokumentacją dotycząca masakry na Kwirynale. Dodatkowo co chwilę Regent był proszony przez prasę, aby udzielić informacji o ofiarach. Uczestniczył również w audycji w Radiu Rotryjskim, gdzie poinformował obywateli, aby dla własnego bezpieczeństwa wieczorami nie opuszczali swoich mieszkań.
- Przepraszam Was, ale chyba znalazłem rozwiązanie. - przerwał im pracę Wielki Mistrz.
- Andreamie, mam nadzieję, że przychodzisz do nas z czymś ważnym. Widzisz ile mamy pracy... - odpowiedział krótko zmęczony dzisiejszym dniem Pio de Medici.
- Bardzo ważnym. Mam pewien trop. Pamiętacie komunistów, którzy chcieli przejąć władzę w Rotrii za rządów Sylwestra I? I Franchettiego, który stał wtedy za niezliczoną ilością morderstw, gwałtów i napadów rabunkowych?
- O tak, o mało co, a nie straciłem przez nich życia. - przerwał swoją pracę Mikołaj Dreder. - jednak skąd masz pewność, że to ich sprawa?
- No cóż, to bardzo proste. Komuniści od zawsze, z wielką łatwością, potrafili wywrzeć wpływ na mieszkańców małych miasteczek i wiosek. A skoro oni się buntują to musi za tym stać ktoś, kto potrafi do nich przemówić. Co prawda główny ich trzon został rozbity, a większość ich liderów nie żyje, ale nie zapominajmy, że w miejsce starych liderów przychodzą nowi. Często bogatsi o doświadczenia poprzedników, a więc zbuntowane chłopów przez nich nie powinno być trudnym zadaniem. 
- A co ma do tego Franchetti? - zapytał zaciekawiony Pio.
- Cóż, obawiam się, że w tym wypadku mamy do czynienia z czymś więcej, niż ze zwykłą bandą rzezimieszków. Obstawiam, że Franchetti jest jednym z liderów, a ich ugrupowanie liczy więcej niż nam się. Do tego mają świetne uzbrojenie, co prawda stare, ale mają niezliczone ilości amunicji, a w Gwardii jest różnie. Nasz budżet nie jest w końcu ogromny.
- Czyli mamy rozumieć, że pożary miały wywołać panikę wśród społeczeństwa i obniżyć morale Gwardii Apostolskiej? - zapytał swojego przyjaciela Dreder.
- Dokładnie, podpalili rezydencje Patriarchy, aby skupić na tym uwagę 3/4 Gwardii Apostolskiej, a sami w tym czasie dokonali mordu w Kurii, zabijając kluczowych dla funkcjonowania państwa urzędników. Głównie - jak obaj wiecie - od spraw finansowych. Wiemy dobrze jak wygląda kondycja finansowa Stolicy Apostolskiej, obowiązek świętopietrza na zagranicznych diecezjach jest niewielki, a sprzedażą różańców i dewocjonaliów nie zapewnimy płynności finansowej Państwu Kościelnemu. 
- Coś w tym jest. - odrzekł Mikołaj, szybko analizując w głowie sytuację - Okoliczne wsie są bogate, bandziory również, bo kosztowności, które ukradli warte są sporo pieniędzy. Do tego dochodzą bardzo rentowne fabryki i małe manufaktury usługowe, które i tak mają małe podatki na rzecz Patriarchy, jego Dworu czy Kurii. A więc buntownicy chcą zagranąć nie tylko władze w Państwie Kościelnym, ale również położyć łapę na pieniądzach mieszkańców Rotrii. To ma sens...
- Dokładnie, a więc zamiast skupiać się na pojedynczych podpalaczach, którymi są zapewne pionki w tej strukturze, skupmy się na znalezieniu ich przywódców. Nie będę ukrywał, że wśród nich mogą być ludzie z Gwardii Apostolskiej, nie tylko krety, które donoszą o naszych planach ale bardziej znaczący gwardziści o stopniu oficerskim

Po tej długiej rozmowie Andream, Pio oraz Niccolo udali się na rozmowę z Maurycym Orańskim, który prowadził śledztwo dotyczące mordu na kurialistach. Gdy dotarli do głównej siedziby Gwardii, Maurycy miał im wiele do powiedzenia...
(-) Mikołaj kardynał Dreder
Kardynał biskup Ostii


[Obrazek: 14101934_nicolodreder2.png?w=1100]
Odpowiedz

#44
-Witam, wielmożni Panowie-powitał przybyłych zasępiony książę i wskazał krzesła przy stole.
Gdy goście wygodnie usiedli Maurycy zaczął mówić:
- Pierwsze co udało mi się ustalić to pochodzenie broni z której wystrzelano tych biedaków niczym kaczki, bo inaczej nie można tego nazwać.-mówiąc to gonfalonier instynktownie przejechał dłonią po rękojeści szabli. Po chwili kontynuował wywód.-dokonaliśmy tego dzięki temu że niektóre kule nie utkwiły głęboko w ciałach. Kiedy lekarze je wyciągnęli to od razu rozpoznałem że są to kule C.K. Armii. Zresztą mam je tutaj Sami oceńcie.-Powiedział, po czym otworzył leżącą na stole szkatułkę..
-Owszem, pochodzą one z Monarchii. Jak tu się dostały?-zapytał kardynał Salza.
-Oczywiście, Mistrzu, ale wszyscy wiemy że państwo od jakiegoś czasu nie funkcjonuje, więc wróg mógł z nielegalnych źródeł pozyskać broń z obrabowanych arsenałów wojsk cesarskich. Boję się żę  wkrótce możemy walczyć przeciw karabinom maszynowym.
-Straszne-jednym głosem powiedzieli wszyscy zebrani.
-Jest jeszcze jedna sprawa. Jedyny ocalały z masakry zanim zasnął powtarzał cały czas:"Niebiescy, oni byli niebiescy"_skojarzyła nam się to z naszymi mundurami. Poleciłem sprawdzić magazyny. Istotnie, brakło 15 kompletów.-poformował Orański
-Austro-Węgierska broń i nasze mundury. Strażnicy zaraz taki zestaw rozpoznają.-wtrącił się kardynał Dreder, a biskup Medici mu przytaknął.
-Niestety nasze karabiny są bardzo podobne do do austriackich Mannlicherów-odpowiedział Orański.
-Jest też jedna dobra wiadomość: mieszkańcy organizują straż obywatelskie i zwrócili się do Żandarmerii po pomoc. Wyznaczyłem ludzi do ich nadzorowania i koordynacji dostaw uzbrojenia więc mamy pewne wsparcie w ochronie miasta.-zakończy Orański uśmiechając się
[Obrazek: 101005704499830566.jpg]
 Maurycy Wilhelm Jerzy książę kardynał Orański-Nassau
Arcybiskup Jerozolimy
Doża Wenecji
Odpowiedz

#45
- Proponuję zwrócić się do władz MAW - powiedział von Salza - o wyjaśnienie skąd broń przeniknęła i z prośba o pilnowanie arsenałów. Możemy się tym zajac z ks. Orańskim, mamy dojścia do władz naczelnych.
Po drugie proponuję nie używanie mundurów niebieskich, a polowych lub starych wytartych. To może na trzy cztery dni ułatwić nam wychwytywanie dywersantów.
Po trzecie proponuję uznać, na czas stanu wyjątkowego, wszystkich rycerzy Zakonu Krzyżackiego wojskami rezerwowymi i niech wypełniają zadania na równi z grenadierami. Aby ułatwić dowodzenie, jednostki przyboczne Wielkiego Mistrza zostaną przy mnie, a resztą będzie dowodzić Ks. Orański jako Wielki Marszałek.
Siostry zakonne i służebni cały czas pracują w lazaretach, szpitalach i sierocińcach, więc niech tam zostaną.
Mam nadzieję, że to coś pomoże.
Jego Eminencja
Andream kardynał von Salza

Kardynał diakon Kościoła Świętego Jana Chrzciciela
Wielki Mistrz Zakonu Rycerskiego Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie

[Obrazek: 2U78e.png]
Odpowiedz

#46
-Pomysł z mundurami zaiste przedni. Krzyżaków oczywiście także przejmę.
[Obrazek: 101005704499830566.jpg]
 Maurycy Wilhelm Jerzy książę kardynał Orański-Nassau
Arcybiskup Jerozolimy
Doża Wenecji
Odpowiedz

#47
Czy przydadzą się w akcji moje oddziały? Są świeże i silne wymagają tylko przeszkolenia z broni palnej. Gwarantuję że moi waregowie to gwardyjska elita i szybko się uczą.
(-)Cesarz Franz II Wadar vel Cesarz Jan I Bizantyjski

Basilleus i Autokrator

Kurator Wielki W Rzeczpospolitej Obojga Narodów

Członek Zakonu Krzyżackiego
Odpowiedz

#48
What mine przydadza sie. Proponujeaby część dołączyła do oddziałów wojskowych, a część wsparła straż ogniową, która też ledwo zipi. Należy się zastanowić, czy aby straży pożarnej też nie uzbroić, dla ich bezpieczeństwa.
Jego Eminencja
Andream kardynał von Salza

Kardynał diakon Kościoła Świętego Jana Chrzciciela
Wielki Mistrz Zakonu Rycerskiego Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie

[Obrazek: 2U78e.png]
Odpowiedz

#49
Wymęczony wszystkimi wydarzeniami bp de Medici późnym wieczorem poszedł spać. Jednak nie mógł zasnąć - śniły mu się koszmary, pożary, trumny, pogrzeby, zwęglone ciała, zmasakrowane ciała kurialistów, upadek Państwa Kościelnego. Nie dawał sobie z tym rady. Po kolejnym ataku na Patriarchę, w Albano oraz zamordowaniu jego najbliższych współpracowników w Kurii Sekretarz Stanu przestał jeść, pić, a nawet palić cygar. Każdy dzień spędzał na udzielaniu wywiadów prasie, radiu oraz zagranicznym audytorom, nadto wypisywał kolejne raporty o stratach personalnych i majątkowych. Czuł jednak, że Ojciec Święty jest w bezpiecznym miejscu - kazał go ukryć w zamku, którego ani Niderlandczycy, ani Austriacy, ani Masoni, ani Skarlandczycy nie byli w stanie zająć. Obstawił Patriarchę Klemensa najbardziej zaufanymi Zakonnikami z Zakonu Eminencji von Salzy. W tym czuł się bezpiecznie. Nie wytrzymałby psychicznie ogłosić śmierci Patriarchy. Nie dałby rady. Sam szybciej by się powiesił niż to, jako Regent, ogłosił.

Wybiła pierwsza w nocy, kiedy de Medici zmęczony próbą zaśnięcia siadł do swojego sekretarzyka. Nieustannie wpatrywał się w mapy Carlosa de Medici y Zep oraz raporty wojskowe, spisane jeszcze, kiedy Gonfalonier był członkiem Kurii Rotryjskiej. Mimo zmęczenia i wyczerpania nieustannie szukał związku między raportami ówczesnego ks. Dredera oraz mapami króla Skarlandu. Każdy fragment okraszał cytatem z Pisma Świętego - to go uspakajało, odczytywanie słów Zbawiciela. Dotykając na mapie Lateranu wysnuwał z głowy cytat "Ego sum lux mundi"; dotykając Welii "
tu es Petrus, et super hanc petram ædificabo Ecclesiam meam, et portæ inferi non prævalebunt adversus eam". "I bramy piekielne Go nie przemogą...". Dotknął palcem Bazyliki św. Piotra za murami. Przypomniał sobie, jak uciekał wtedy przed Mancinim, Montinim i ich zgrają. I przypomniał sobie, że stamtąd odbili ich żołnierze Monarchii Austro-Węgierskiej pod rządami Karola Habsburga. W magazynie pod Bazyliką, która była połączona korytarzem z Lateranem i Zamkiem św. Anioła C.K. Żołnierze urządzili sobie prochownię oraz kuchnię, oczekując ówczesnego Patriarchy, kard. de Medici i jego. W raporcie ks. Dredera z tamtego okresu znajdowała się adnotacja, że w pod Bazyliką ukryta jest składnica austriackiego wojska - stare karabiny, sześć armat gładkolufowych oraz jeden potężny, ale uszkodzony moździerz. To też miejsce znajdowało się na mapie Carlosa de Medici y Zep, zaznaczone jako "ostatnia deska ratunku Aleksandra IV, zdetonować". Ale chyba coś się nie udało, skoro korytarz jest do przejścia, a broni nie ubyło. Co więcej, Regent odnalazł wspólne punkty miejsc ataku z miejscami wybuchu i połączył fakty - rotryjski mundur, austriacka broń, skarlandzki proch, patriarszy cel. Wiedział już wszystko. Wziął raporty, dokumenty i mapy i pognał do apartamentu Dredera, który lubił sobie pospać dość mocno, tak iż żaden kamień go nie obudzi.

De Medici szedł korytarzami Pałacu Apostolskiego i z okien widział kolejny ogień niedaleko Przedmurza Augusta, które było rolą uprawną Patriarchy i stamtąd przychodziło pożywienie na patriarszy stół. Nie interesował się tym. Pobiegł do kardynała Dredera i rzekł:
- Natychmiast trzeba zamknąć Bazylikę św. Piotra, Zamek św. Anioła i tunel łączący Koszary Apostolskie z Pałacem Apostolskim.
Zaspany Dreder odrzekł tylko - jutro, nie pali się...
- A właśnie, że się pali - powiedział wyczerpany biskup de Medici wskazując na okno. Dreder ubrał się w sutannę, zaś de Medici narzucił na siebie tylko letnią fariolę, bowiem w nocy robiło się chłodno. Dreder, jako jedyny posiadający prawo jazdy w gronie wziął patriarszego automobila i pognał z de Medicim do Bazyliki św. Piotra, z tamtejszej plebanii Regent wysłał telegraf do kardynała von Salzy. Mieli spotkać się w zamkniętym już kanale św. Patryka, który przecinał Apostolskie Miasto przez rzekę Bishof. Poszli dalej szukać śladów oraz jeśli się uda, pozbierać wszelki proch i materiały wybuchowe z kanałów.

Po południu Regent chciał pojechać do Pałacu Kwirynalskiego pozbierać wszystkie dokumenty.
† PIO DE MEDICI
[Obrazek: 7920e885f2f0e.png]
Odpowiedz

#50
Gdy trójka hierarchów dotarła do kanału św. Patryka, szybko wymienili się nowymi spostrzeżeniami i informacjami. Z nowych danych wynika, że w Frosione - na wschód od Apostolskiego Miasta - trwa pełna mobilizacja i fortyfikacja tamtych rejonów. O tyle silna, że zarządzający Gwardią Apostolską podjęła decyzję, że mocno osłabiona obecnie gałąź zbrojna Państwa Kościelnego nie podejmie się interwencji w tamtym regionie. Wiadomo również, że do Frosione przyłączają się inne, mniejsze, miejscowości, których mieszkańcy gotowi są skoczyć w ogień za swoimi "liderami", którzy za sprawą silnej propagandy obiecują im przysłowiowe "gruszki na wierzbie".

Przy świetle pochodni, von Salza, Dreder i de Medici ruszyli w głąb tego kanału. Od razu przywitały je szczury, które liczna gromadą zamieszkiwały ten opuszczony obszar. Cholera, tylko nie to... - pomyślał Medyceusz, który od dziecka panicznie bał się tych gryzoni.
 - Za rogiem powinny być złożone proch i inne niewypały. - poinformował swoich towarzyszy biskup, a gdy dotarli do tego miejsca zobaczyli widok, którego po cichu się spodziewali - nie było tam kompletnie nic. Dodatkowo zauważyli na ścianie nieznane im malowidło, które przedstawiało czerwoną, pięcioramienną gwiazdę. Nieznany im symbol... 
- Chyba niczego więcej się tutaj nie dowiemy. - rzekł Dreder - Pora wracać, będziemy musieli zastanowić się co znaczy ten symbol. Może to znak wrogiej Kościołowi organizacji? 
- Słuszna uwaga, wracajmy. Szkoda marznąć tutaj, lepiej skupić się na pracy. - dodał na koniec von Salza, po czym cała trójka ruszyła w stronę wyjścia. A owe wyjście było strzeżone przez potężne, dębowe wroga, które były już co prawda pokryte sporą warstwa mchu i grzybów, lecz nadal robiły wrażenie, a co ważne, strzegły dostępu do kanału przez niepowołanymi osobami. Największa zagadkę stanowił fakt, jakim cudem zniknęła broń, amunicja i proch strzelniczy, skoro wrota do kanału były mocno zamknięte i z wielkim trudem udało się je otworzyć. 
- Zbliżamy się do wyjścia! - wykrzyczał uradowany Pio, który miał już dość obecności szczurów. - Z tych ciemności rozbolały mnie oczy.
- Mnie również, zdecydowanie wolę światło słoneczne, niż mrok kanałowy. - dodał Niccolo, po czym mocno zaparł się, aby otworzyć wrota do kanału. Lecz, ku zaskoczeniu całej trójki - ani drgnęły. 
- Hmm, dziwne, przecież otworzyły się bez problemu. - mruknął Wielki Mistrz.
- Czy to pułapka? Zasadzka? - wtrącił zdenerwowany Pio, po czym został uspokojony przez Mikołaja Dredera. - Spróbujmy otworzyć je w trójkę. - dodał na koniec.

Niestety drzwi ani drgnęły, a po chwili zdawało się słychać kroki w oddali. Niech to będą szczury... - pomyślał przewrażliwiony Pio, lecz po chwili całej trójce ukazała się w oddali tajemnicza sylwetka...
(-) Mikołaj kardynał Dreder
Kardynał biskup Ostii


[Obrazek: 14101934_nicolodreder2.png?w=1100]
Odpowiedz



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB
Silnik forum MyBB, © 2002-2025 Melroy van den Berg.