(18.11.2018, 22:20:48)Sylwester I napisał(a):   (18.11.2018, 22:13:14)Andream.von.Salza napisał(a):  Krytykują osoby,  które nie należą do Zakonów ani nie są związane z Zakonami
Nie przejmujcie się, Szlachetny Panie. Rotryjczycy znają działania niektórych naszych Braci i już wyrobili w sobie mechanizmy odpornościowe 
Odporność na co? Na to, że nic się nie dzieje w kierunku zmian? Na to, że generowany jest pusty content? Jej, mamy traffic, jakże cudownie! Nawet  Albert Orański wrócił. Z tego mam się cieszyć? Mam umierać, ale powoli? Kiedy w końcu zostanie oficjalnie zwołany Sobór Święty? Kiedy wspólnie zastanowimy się nad przyszłością i 
coś w końcu do cholery zrobimy? Bo jak na razie powtarza Świątobliwość jak mantra, że sobór w trzy osoby nie ma sensu.  
Przepraszam, jeśli kogoś moje samozwańcze powstanie poruszyło. Przepraszam za wulgarność....ale do jasnej cholery nie mam już jak inaczej wyrażać swojej frustracji. I po to ono było. Nie liczyłem na odpowiedź, nie liczyłem na przejęcie władzy. I tak nie mam dostępu do serwera. Mówiłem już to w wakacje, że jest tragedia. Po to lobbowałem kandydaturę Aureliusza Medycejskiego. Może i dobrze się stało, że nie został wybrany, bo realioza go dopadła. Mnie zresztą też. Tak - w przeciwieństwie do co niektórych, którzy mają wyrobioną odporność 
na działa niektórych naszych braci - jestem w stanie powiedzieć, że święty nie jestem. Rotria stała się dla mnie chronicznym nałogiem. Wchodzę, bo muszę. Wchodzę, bo w sumie jestem przyzwyczajony. Tak jak alkoholik, któremu picie już nie sprawia przyjemności, ale pić musi! Nie umie inaczej... Co najlepsze, nie jestem sam. Powiem szczerze, że podziwiam Carlosa de Medici za to, że v-umarł. Przynajmniej się wyrwał z tego kurwidołka, którym Rotria jest od jakiegoś czasu. Przynajmniej jako jedyny z nas był naprawdę uczciwy.
Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że tak zwane elity rotryjskie w postaci Kolegium i Patriarchy straciły kontakt z rzeczywistością. Przeprasza Waszą Świątobliwość, ale od jakiego czasu zdarza mi się myśleć, że Wasz pontyfikat służy tylko i wyłącznie kompensacji jakichś braków w realowym życiu. 
Wow! W końcu jestem kimś ważnym, jestem papieżem, jak fajnie! Oczywiście nie zakładam, że tak jest i byłbym przerażony, jakby tak było.  Zdarza mi się też myśleć, co jest bardziej realne, że jest Wasza Świątobliwość Patriarchą z sentymentu. No rozumiem, w końcu nie jedno wspólnie i przeciw sobie przeżyliśmy w Państwie Kościelnym. Tylko że taki sentymentalny Biskup Rotrii to śmiertelne niebezpieczeństwo. Ogólnie rzecz ujmując - bardzo niedobrym jest to, że kardynałowie i patriarchą są przyspawani do swoich stołków. Choćby góry runęły i ziemia się zatrzęsła, oni zawsze wiernie na posterunku. Będzie luty, to się grzecznie pojawią na konklawe w swoich purpurowych kubraczkach. Nie wzywam ich i Waszą Świątobliwośc do rezygnacji, ale może jednak warto byłoby być uczciwym wobec siebie i innych jak Carlos de Medici?
Zawsze może mnie Wasza Świątobliwość ekskomunikować i za bunt, i za ten post. Ba! Nawet byłoby to dla mnie bardzo pomocne. Jednak ja chce by ten narkotyk o nazwie Rotria przestał nim być. Żeby znów Rotria była dla mnie czystą frajdą i fajną odskocznią od reala. Proszę, przekonaj mnie, że warto tu być. Jak na razie to zmęczenie moje i innych tylko wywołuje frustrację oraz niechęć.