Dziękuję za projekt.
Mam dwie uwagi:
1. Krzyż w koronie książęcej jest charakterystyczny dla dynastii sabaudzkiej - jej interesy były dosyć odległe od interesów papiestwa. Oczywiście nie musimy się tym przejmować.
2. Czy u nas jest w ogóle tytuł d
iuka? Jeśli nie to czy jest sens go wyróżniać? W ogóle tłumaczenie tego tytułu na polski jest dosyć problematyczne: na przykład niemiecki Herzog (książę wyższego rzędu, władca większego księstwa) stoi nad Prinzem (którym może być syn cesarza, ale nawet syn Margrabiego albo Landgrafa - niemiecka tradycja jest pod tym względem trochę "egalitarna"). Herzoga na angielski tłumaczy się jako duke, bo duke po angielsku to książę ziemski, a prince to książę - członek rodziny królewskiej. Jako, że dzisiaj w Anglii jest więcej ludzi z tytułem duke niż z tytułem prince tośmy sobie w Polsce ubzdurali, że duke jest mniej ważny niż prince. W Rotrii nie ma dynastii ogólnopaństwowej, bo to jest monarchia elekcyjna. Krewniak patriarchy nie jest z tego tytułu księciem. Istnieją natomiast w Rotrii dwie "klasy" książąt - tacy, którzy rządzili księstwami i tacy, którzy byli krewnymi tych pierwszych (np u Medyceuszy). Pierwszy wariant korony może zatem przysługiwać tym książętom, którzy mają własne księstwo. Do tego warto by dodać koronę wielkoksiążęcą (niezależnie od nominalnej niepodległości Toskania i Antwerpia są w rotryjskim kręgu kulturowym), ale tu sprawa jest prosta, bo włoska tradycja wykształciła indywidualne korony dla władców Toskanii, dla doży weneckiego i tak dalej:
Większą samodzielność przyznałbym natomiast Antwerpii, bo to jest inna od włoskiej bajka.
PS. To, co Ksiądz Arcybiskup przedstawił jako koronę hrabiowską jest koroną wicehrabiego. Proponuję mimo wszystko użyć tradycyjnej, włoskiej korony hrabiego: