Rankiem Orański wezwał dowódców na ostateczną naradę przed wysłaniem poselstwa. Stawili się: dowódcy dywizji, oficerowie zakonni i dowódcy pułków. Większość popierała powzięte wcześniej postanowienia, ale wtedy spośród zebranych w namiocie sztabowym wystąpił dowódca II Pułku Ciężkiego:
-Panie! Odradzam ci osobiste stawiennictwo wśród tych żmii.-rzekł dobitnym głosem zaciskając pięści -Wyczuwam tu postęp.
Wśród zebranych przeleciał szmer, a książę tylko się uśmiechnął.
-Nie możemy okazać że się ich boimy, albo im nie ufamy. To położy cień na negocjacjach . Musisz tam być osobiście.- zaoponował komendant hajduków.
-Nie. Zrobimy inaczej. Który z Waszmościów podejmie się zastąpienia mnie na Sallustiano?- zapytał marszałek.
-Ja. Nie ma nic do stracenia. Rodzinę zamordowali Estowie, a brat poległ w Mołdawii- odpowiedział pewien kawaler mieczowy.
-Dobrze. Wiec będzie tak: pójdziesz na negocjacje w mojej zbroi, na moim koni i ze świtą. Przeprowadzisz rozmowy zamiast mnie. Jeśli czerwoni mają czyste zamiary to wrócisz cały i zdrowy, a nagroda cię nie minie, ale jeśli pan Przysławski ma racje to spróbujemy cię odbić, ale zbyt dużych szans nie ma.-ostrzegł śmiałka Orański.
-Wiem Wasza Wysokość!- zakonnik wyprężył się jak struna.
Przystąpiono do wykonywania planu. Po kilkunastu minutach z namiotu wyszedł sobowtór księcia. Ba, sam książę prawie! Jak gdyby nigdy nic podmieniec wsiadł na konia i w otoczeniu świty innych ochotników wyruszył z białą flagą negocjować warunki poddania wzgórza. Na początku nikt nie czynił mu trudności, został powitany uśmiechami. Żołnierze wroga mieli najwidoczniej dość walki.
-Zaraz! Moment! Czemu część wygląda tak świeżo i czysto?! Jak żyje zawsze po oblężeniach zostawały same obdartusy! Co się dzieje?!- naglę przez głowę „księcia” zaczęły przelatywać takie myśli kiedy zobaczył on że pośród szarych, brudnych i zakurzonych mundurów kłują w oczy zupełnie nowe i kolorowe ubrania. Tak. Pod osłoną nocy komuniści złamali zawieszenie broni sprowadzając dodatkowe posiłki.
-Na pewno mnie zabiją-pomyślał kawaler i szepnął do reszty:
-Zawracamy do obozu, broń w pogotowiu. To na pewno podstęp.
Żołnierze posłusznie wykonali zwrot i tym przyspieszyli to co było nieuchronne. Z domów zaraz wykwitły obłoki dymu prochowego. Delegacja została dosłownie rozstrzelana. Żaden z jej członków nie zdążył dobyć nawet pistoletu
Odgłosu dobiegły do obozu.
-A więc jednak zrobili to! Sucze syny!- Przebiegło przez myśl nie jednemu żołnierzowi.
Tym czasem wśród buntowników zapanował radość. Myśleli że zabili jednego z najważniejszych dowódców rządowych i przedstawiciela znienawidzonej klasy wyzyskiwaczy. Nie mieli jednak zbyt dużo czasu na świętowanie gdyż zaraz nad głową zaczęły im latać pociski z armat wszelkiego kalibru. Były średnie 12-18 funtowe,, jak też po raz pierwszy w tej wojnie wielkie 32 funtowe kolubryny oblężnicze z baterii fortecznych z Mielnika i Pińczowa. Dźwięki i sceny był jakby oto naszedł koniec świata: huczało od dziesiątków wystrzałów jednocześnie, lufy pluły ogniem i dymem, ziemia się trzęsła na wzgórzu waliły się budynki.
-Mają za swoje! Jest im tam chyba nie lepiej niż w piekle myślał Holender ze złowieszczym uśmieszkiem na twarzy.
Istotnie na wzgórzu zapanowała panika. Nigdy jeszcze chyba żaden Rotryjczyk nie przeżył jednoczesnego strzału z tylu armat. Do tego jeszcze kanonierzy używali amunicji burzącej, więc w ciągu 15 minut ostrzału Sallustiano zamieniło się w morze ruin. Piechota i spieszona kawaleria ruszyła pewnym krokiem po zboczach góry zgrupowana w cztery kolumny. Nikt nie spodziewał się napotkać oporu, a jednak pozostali przy życiu obrońcy otworzyli ogień padły pierwsze ofiary po stronie polsko-litewskiej Atakujący ruszyli biegiem i zaczęli wyciągać wrogów spod gruzów które zmieniły się w mini twierdze. Najlepszym wsparciem w tej sytuacji byli rotryjscy szturmowcy- żołnierze Gwardii Palatyńskiej którzy ochotniczo wzięli udział w walce. Schemat działania był prosty:
granat w otwór, kilka strzałów muszkietowych i wejście do środka o ile to możliwe, a jak nie to szybkie odwalenie gruzu. Oczywiście z część oddziału (najczęściej kawalerzyści odgruzowywali, a piechota stała w razie czego z nastawionymi muszkietami.
Słysząc co się dzieje na Sallustiano wróg otoczony na innych wzgórzach ruszył do natarcia aby wesprzeć towarzyszy w potrzebie. Niestety na Awentynie udało się rewolucjonistom przerwać oblężenie zmusić wojska rotryjskie do obrony na Eskwilinie. Na Lateranie udało się nacierającym przedrzeć na Sallustiano,ale duża część została rozniesiona w pył szarżą husarii na jednej z ulic prowadzoną przez pana Sienickiego-Tauera. Po doścignięciu wszystkich których było można brat Karol kazał swoim ludziom odpiąć skrzydła ii ruszył do pieszej walki. Dzięki pojawieniu się wojaków w bardzo wytrzymałych zbrojach niezdyscyplinowanych oddziałach powstańczych spadło drastycznie morale co pozwoliło w końcu odeprzeć odsiecz i zepchnąć ją już na samo wzgórze z którego przyszli. Na tym odcinku sytuacja była wręcz doskonała, ale na wschodniej flance atak zaczął się łamać. Wtedy Orański rzucił na pomoc byłe oddziały zakonne które poprowadził Wielki Mistrz Salza. Pojawienie się świeżych ludzi wśród zmęczonych już walką. Poskutkowało ustabilizowaniem się sytuacji, lecz dzięki twardemu oporowi zdetermionwanych komunistów nie skończyło się całkowitym zwycięstwem wojsk rządowych. Niespodziewanie zdarzyło się coś co mogło skończyć się albo, katastrofą armii Orańskiego, albo przypieczętowaniem losu buntowników. Oto z zewnątrz nadchodził duży oddział chłopski. Księciu nie pozostało nic innego jak tylko rzucić niewielkie odwody jakie jeszcze zostały- 700 rajtarów na około 3 tysiące chłopów. Maurycy popatrzył po towarzyszach. Napotkał same zawzięte twarze, a niektórzy z żołnierzy dotykali już gorączkowo olstrów z pistoletami. Starosta podlaski przywołał do siebie gońca i kazał znleźć pan Karola i przekazać mu abu husarze odsokculi z walki i byli gotowi przy bramie.
-Vorvärts!-warknął krótko po niemiecku. Regiment ruszył stępa w kierunku bramy miasta. Po wyjechaniu z bramy jeźdźcy rozwinęli się w szyk bojowy i przeszli do kłusa. Chłopi z lekkimi problemami z powodu braku dyscypliny także przyjęli postawę bojową. Nagle stało się coś czego chłopi nigdy nie widzieli:
-Caracole!-Rozległ się krzyk komendy i zaraz zawtórowali mu trębacze. Przekazując słowa dowódcy do wszystkich kompanii. Wojsko momentralnie uformowało się z kompaniami i rozpoczęło manewr: strzał obrót, drugi strzał, wycofanie na tyły , wejście następnych szeregów na strzał idt. Komuniści stanęli jak wryci. Nie wiedzieli co się dzieje Rajtarom udało się przeprowadzić dwa karakole zanim wróg wykonał jakiś ruch i zrobił dokładnie to co trzeba- ruszył bezładną masa do przodu.
-Zurück!-rozkazał Orański. Kawalerzyści oddali jeden strzał i zawrócili w miejscu, spiesząc w kierunku miasta Lecz prawie przy samych murach rozstąpili się i na arenę wkroczyła husaria. Wyniku można się domyślać. Widząc rzeź odsieczy buntownicy zaczęli się poddawać.
Maurycy Wilhelm Jerzy książę kardynał Orański-Nassau
Wiwat! Niech żyje wojsko Polsko-Rotryjskie!-krzyczał uradowany Brat Karol podsadzony przez towarzyszy husarskich na jedną z kolumn pobliskiej budowli. Siedział tam i wymachiwał sztandarem swojego pułku.
(-)Cesarz Franz II Wadarvel Cesarz Jan I Bizantyjski
(19.10.2018, 22:01:24)Franz II Wadar napisał(a): Wiwat! Niech żyje wojsko Polsko-Rotryjskie!-krzyczał uradowany Brat Karol podsadzony przez towarzyszy husarskich na jedną z kolumn pobliskiej budowli. Siedział tam i wymachiwał sztandarem swojego pułku.
(20.10.2018, 12:08:10)Michelangelo Piccolomini napisał(a): Rodzi się pytanie czy po wygranej z Donem Realiosą, odzyskamy aktywność?
Nie odzyskamy.
Może w następne wakacje coś się przebudzi.
Ale trzeba próbować jakoś tą aktywność pobudzić. Sam zgrzeszyłem realiozą i przez długi czas mnie nie było, ale teraz będę starał się być codziennie (chyba że jak w tym tygodniu będę miał 4 sprawdziany, to wtedy nie dam rady)