Cieszę się, że mój wątek wywołał wiele wspomnień. Ja pojawiłem się w Rotrii jako pierwszej mikronacji pod pierwszą postacią Wieniawy w sierpniu 2014 r. Dokładnie w dzień śmierci Leona II. Także dobrze pamiętam wspaniałego Cezarego Medyceusza czy Franciszka Ferdynanda, który zasiadł wtedy na tronie jako Pius IV. Później wraz z przewrotem pojawił się Kosma Medycejski, ale akurat jego zapamiętałem nieszczególnie dobrze. Nie radził sobie jako Patriarcha, był dość szalony i nieobliczalny. Nie zapomnę jednego z jego improwizowanych kazań, które było całkiem zabawne.
Nie mogę odżałować Leonarda della Popoly. Pamiętam, że w jednym ze swoich szaleństw dałem mu się przysposobić. Potem odszedłem z jego rodu, bo ja nie mogę mieć nad sobą ścisłego zwierzchnika, źle to działa. Nie sprawdziło się zresztą podleganie komukolwiek w rodzie w mojej historii. Ostatecznie jakoś tak się to obróciło, że ja później go przysposobiłem. Jako Patriarcha Pius V po renowacji PKR nominowałem go błyskawicznie biskupem, a potem kardynałem, co zostało odebrane - słusznie - za akt nepotyzmu. Ale w końcu PKR miała wówczas odwzorowywać renesansowy Kościół i papiestwo.

Niemniej Leonardo zniknął nagle jakoś za rządów Leona III. Przestał odpowiadać na GG i tyle o nim słyszałem.
Z Gałgankiem była nieco inna historia. Pojawił się po Rewolucji Październikowej w 2014 r. i szybko objął rządy nad Uniwersytetem. Wkrótce podniesiono go do godności arcybiskupiej (decyzja Kosmy - Patriarchy Klemensa III) i posłano do RONu. Z Ganganellim nie było mi po drodze, bo chyba torpedował moje pomysły, zatem przy pomocy Alberta Orańskiego dowiodłem, że swoją pracę profesorską ściągnął w całości z Chomikuj.pl. Rozpocząłem starania o odebranie mu tytułu, ale Gałganek tego nie doczekał. Usunął konto bez wyjaśnień.
Giacinta Manciniego wspominam bardzo dobrze. Cichy, spokojny, inteligentny człowiek. Ten Dominikanin przysłużył się w Agurii jako ich biskup. Przetrwał z nami zawieruchę końca 2014 r. i nie wiem czy nawet nie tworzył PKR pod koniec 2015 r. W każdym razie ogłosił ostatecznie swoją śmierć i odszedł. Nie wiem czy jest pod inną postacią.
Kojarzę jeszcze ojca Belmonte - dominikanina, który nie przebierał w słowach. Podejrzewano, że animuje go ta sama osoba, co Alberta Orańskiego (to samo IP). Chyba skończyło się wtedy ekskomuniką...