21.11.2016, 14:48:29 
	
	
	
		Minęło wiele miesięcy, nim po długiej podróży ponownie ujrzałem ląd. Strudzony i wyczerpany podróżą dotarłem do rodzimego Skarlandu, lecz to co zastałem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Imperium Skarlandu już nie ma! Przeżyłem ogromny szok gdy dowiedziałem się, że monarchia Medycejsko-Katalońska, której wiernie służyłem przestała istnieć.
 
Opuszczony przez dawnych przyjaciół popadłem w przygnębienie, udałem się więc do stolicy by odnaleźć wsparcie wśród dawnych towarzyszy. Po dotarciu do Toledo pojąłem ostatecznie powagę sytuacji. Pewien przechodzień uświadomił mnie, że faktycznie dawno nie byłem w mojej ukochanej Ojczyźnie. Stolica została przeniesiona do Walencji. Boże jedyny, co się dzieje? Gdzie ja jestem? To już przecież nie jest państwo, które żegnałem udając się w ostatnią podróż od Aztec. Skierowałem swe kroki ku placowi katedralnemu, gdzie ujrzałem przybity do drzwi katedry list, zatytułowany " Habemus Patriarcham". Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się z niego, że kardynał i dawny Kanclerz Królewski Fernando de Cordoba został patriarchą. Włosy stanęły mi dęba, a umysł nie był zdolny do jakiejkolwiek sensownej wypowiedzi...
 
Pośpiesznie spakowałem bagaże i ruszyłem w kierunku Santa Cruz de Vándal. Na miejscu zastał mnie jedynie ogrom zniszczeń: zamek i miasto były opustoszałe, budowle zaczęły porastać roślinnością, a w ich murach gniazdowały ptaki i dzika zwierzyna. Zapłakałem gorzko myśląc, że to przez moją niefrasobliwość dorobek moich współbraci obrócił się w perzynę. Pełen smutku postanowiłem udać się do Walencji, gdzie wziąłem udział w spisie powszechnym, po czym najbliższym okrętem popłynąłem w kierunku Monderii. Gdy dotarłem na miejsce, niezwłocznie kupiłem konia i wyruszyłem w podróż do Państwa Kościelnego Rotria.
 
Witam Was zatem Rotryjczycy! Oto jestem, strudzony podróżą, głodny oraz cuchnący koniem i wiatrem. Nie spodziewałem się nigdy dotrzeć w to miejsce, lecz ale jak widać życie płata nam przeróżne figle. Rotria jest mi obcym państwem, słynącym w powszechnej opinii z niestabilności, wojen domowych i intryg, ale o dziwo to właśnie tu przybyli moim dawni towarzysze i przyjaciele. Mimo, iż preferuję hiszpański klimat i niezbyt pewnie odnajduje się w italskim tyglu wiecznych intryg postanowiłem osiąść tu na dłużej. Decyzję tę podjąłem nie z racji bycia fanatykiem religijnym, lecz z racji obecności osób mających wizję i chęci budowy instytucji trwałej i solidnej. Z częścią rotryjczyków miałem przyjemność spotkać się Skarlandzie, liczę więc na „pomocną dłoń” w kwestii poznania tutejszych realiów. Możliwe, że Rotria spodoba mi się na tyle, że nie będę chciał już jej opuść. Oczywiście bywa, że realne sprawy mnie przytłaczają, ale widząc sens i efekty mojej pracy zyskuję chęć i motywację do częstego pojawiania się na forum.
 
	
	
	
Opuszczony przez dawnych przyjaciół popadłem w przygnębienie, udałem się więc do stolicy by odnaleźć wsparcie wśród dawnych towarzyszy. Po dotarciu do Toledo pojąłem ostatecznie powagę sytuacji. Pewien przechodzień uświadomił mnie, że faktycznie dawno nie byłem w mojej ukochanej Ojczyźnie. Stolica została przeniesiona do Walencji. Boże jedyny, co się dzieje? Gdzie ja jestem? To już przecież nie jest państwo, które żegnałem udając się w ostatnią podróż od Aztec. Skierowałem swe kroki ku placowi katedralnemu, gdzie ujrzałem przybity do drzwi katedry list, zatytułowany " Habemus Patriarcham". Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się z niego, że kardynał i dawny Kanclerz Królewski Fernando de Cordoba został patriarchą. Włosy stanęły mi dęba, a umysł nie był zdolny do jakiejkolwiek sensownej wypowiedzi...
Pośpiesznie spakowałem bagaże i ruszyłem w kierunku Santa Cruz de Vándal. Na miejscu zastał mnie jedynie ogrom zniszczeń: zamek i miasto były opustoszałe, budowle zaczęły porastać roślinnością, a w ich murach gniazdowały ptaki i dzika zwierzyna. Zapłakałem gorzko myśląc, że to przez moją niefrasobliwość dorobek moich współbraci obrócił się w perzynę. Pełen smutku postanowiłem udać się do Walencji, gdzie wziąłem udział w spisie powszechnym, po czym najbliższym okrętem popłynąłem w kierunku Monderii. Gdy dotarłem na miejsce, niezwłocznie kupiłem konia i wyruszyłem w podróż do Państwa Kościelnego Rotria.
Witam Was zatem Rotryjczycy! Oto jestem, strudzony podróżą, głodny oraz cuchnący koniem i wiatrem. Nie spodziewałem się nigdy dotrzeć w to miejsce, lecz ale jak widać życie płata nam przeróżne figle. Rotria jest mi obcym państwem, słynącym w powszechnej opinii z niestabilności, wojen domowych i intryg, ale o dziwo to właśnie tu przybyli moim dawni towarzysze i przyjaciele. Mimo, iż preferuję hiszpański klimat i niezbyt pewnie odnajduje się w italskim tyglu wiecznych intryg postanowiłem osiąść tu na dłużej. Decyzję tę podjąłem nie z racji bycia fanatykiem religijnym, lecz z racji obecności osób mających wizję i chęci budowy instytucji trwałej i solidnej. Z częścią rotryjczyków miałem przyjemność spotkać się Skarlandzie, liczę więc na „pomocną dłoń” w kwestii poznania tutejszych realiów. Możliwe, że Rotria spodoba mi się na tyle, że nie będę chciał już jej opuść. Oczywiście bywa, że realne sprawy mnie przytłaczają, ale widząc sens i efekty mojej pracy zyskuję chęć i motywację do częstego pojawiania się na forum.
/-/Don Filippo Michael de Medici SJ,
Książę Palestriny
![[Obrazek: 2ryzP.png]](http://funkyimg.com/i/2ryzP.png)
Książę Palestriny
![[Obrazek: 2ryzP.png]](http://funkyimg.com/i/2ryzP.png)



![[Obrazek: 101005704499830566.jpg]](https://kustosz.stempel.org.pl/1050/101005704499830566.jpg)
![[Obrazek: 32GnG.png]](https://funkyimg.com/i/32GnG.png)